Zjawisko przemocy z użyciem noży i handlu narkotykami nie ogranicza się już do dużych miast. W północno-wschodnich miejscowościach Wielkiej Brytanii problem przybiera dramatyczne rozmiary, a najmłodsi mieszkańcy coraz częściej stają się jego ofiarami lub sprawcami.
Jak podaje Daily Mail, Middlesbrough, Hartlepool, Stockton-on-Tees – niegdyś przemysłowe miejscowości - dziś są nazywane nieformalnymi stolicami przestępczości północno-wschodniej Anglii. Statystyki biją na alarm: region Cleveland odnotowuje najwyższy wskaźnik przestępczości w kraju. Mieszkańcy boją się wychodzić z domów, a młodzież traktuje noszenie noża jak coś zupełnie normalnego.
Szokujące doniesienia o 11-latkach z nożami nie są już wyjątkami. W niektórych szkołach nauczyciele przyznają anonimowo, że niektórzy uczniowie nie rozstają się z ostrzem nawet na lekcjach. Powody? Presja rówieśników, chęć obrony lub rozkazy starszych 'kolegów' z gangów. Strach przed przemocą staje się równie powszechny jak przemoc sama w sobie.
Choć problem przemocy dominuje w doniesieniach medialnych, to narkotyki są jego nierozłącznym elementem. Młodzi ludzie są rekrutowani przez lokalne gangi do sprzedaży heroiny i cracku. Leczenie uzależnień? Dla wielu to luksus – zamiast tego trafiają do aresztów, poprawczaków lub na ulice. A ci, którzy próbują się wyrwać, często nie dostają drugiej szansy.
Rodziny ofiar są rozdarte. W jednym z przypadków młody student informatyki został brutalnie zamordowany przez osobę, którą znał od dziecka. Matki, ojcowie, dziadkowie opowiadają o swoich synach i wnukach z nadzieją, że ich śmierć nie pójdzie na marne – i z przerażeniem, że tragedia może się powtórzyć.
Choć siły policyjne w Cleveland wprowadziły szereg inicjatyw, to wielu mieszkańców wciąż uważa, że działania są zbyt późne i zbyt słabe. Noże można oddać anonimowo, ale ci, którzy je noszą, rzadko z tej opcji korzystają. Ulice rządzą się swoimi prawami.
Wśród tego chaosu wciąż są ludzie, którzy próbują coś zmienić. Lokalne fundacje organizują marsze pamięci, zbiórki na rzecz ofiar i akcje uświadamiające w szkołach. Często są to rodziny tragicznie zmarłych – ich cierpienie przekuwane jest w działanie. Wierzą, że choć nie przywrócą bliskich, mogą uratować czyjeś życie.
Problem przemocy w północno-wschodniej Anglii nie zniknie sam. Wymaga długofalowych działań – nie tylko ze strony policji, ale też szkół, opieki społecznej i samorządów. Dla Polaków mieszkających w tych regionach to sygnał, by nie lekceważyć sytuacji i rozmawiać ze swoimi dziećmi. Bo jak pokazuje rzeczywistość – wystarczy jeden moment, by życie zmieniło się na zawsze.
POLEMI.co.uk
Fot.: Ink Drop / Shutterstock
