Po serii precyzyjnych ataków ukraińskich dronów na rosyjskie bazy lotnicze, Moskwa obarcza winą Londyn i ostrzega przed eskalacją na skalę globalną. W tle tej sytuacji pojawiają się oskarżenia, spekulacje o technologicznym wsparciu Zachodu i obawy przed otwartym konfliktem między mocarstwami.
Mirror podaje, że nocna operacja ukraińskich dronów uderzająca w bazy rosyjskiego lotnictwa strategicznego wstrząsnęła Moskwą. Celem były jednostki, w których stacjonują bombowce zdolne do przenoszenia broni jądrowej – w tym Tu-95 i Tu-22M. To pierwszy raz, kiedy działania zbrojne sięgnęły tak głęboko w terytorium Rosji, aż po Syberię.
Rosyjski ambasador w Wielkiej Brytanii, Andrei Kelin, publicznie zasugerował, że Ukraina nie byłaby w stanie przeprowadzić takiej operacji bez wsparcia zachodnich państw. Wg niego, technologia użyta w ataku — m.in. dane geolokalizacyjne — mogła pochodzić jedynie z USA lub Wielkiej Brytanii. Choć Waszyngton zaprzeczył, Londyn milczy, co Rosja uznaje za znamienne.
Wielka Brytania nie potwierdziła swojego udziału w planowaniu ukraińskiej operacji, ale też nie zaprzeczyła, co dało Rosji pretekst do dalszych oskarżeń. W rosyjskich mediach pojawiły się sugestie o głębokim zaangażowaniu brytyjskich sił specjalnych w doradzanie ukraińskim planistom wojskowym. Rząd w Londynie unika komentarzy, pozostając przy dotychczasowej polityce nieujawniania szczegółów wsparcia.
Wg ukraińskich źródeł, zniszczeniu lub poważnemu uszkodzeniu uległo ponad 40 rosyjskich bombowców – niemal jedna trzecia strategicznej floty lotniczej Moskwy. Z kolei Rosja przyznała się do niewielkich strat, nazywając operację "symbolicznym atakiem". Różnice w przekazach pokazują, że informacyjna wojna toczy się równolegle z tą na froncie.
Niektórzy komentatorzy na rosyjskich forach wojskowych porównali ukraiński atak do japońskiego uderzenia na Pearl Harbor w 1941 roku, które wciągnęło USA do II Wojny Światowej. Choć analogia wydaje się przesadzona, podkreśla symboliczny ciężar sytuacji.
Prezydent USA, Donald Trump, poinformował, że rozmawiał z Władimirem Putinem o wydarzeniach ostatnich dni. Choć określił rozmowę jako dobrą, zaznaczył, że nie doprowadzi ona do szybkiego zakończenia wojny. Deklaracja ta tylko zwiększa napięcie i pokazuje brak realnych postępów w stronę pokoju.
POLEMI.co.uk
Fot.: Khanthachai C / Shutterstock