Amerykanie chcą umowy handlowej z Wielką Brytanią, ale stawiają twarde warunki – w tym zmiany w brytyjskim prawie dotyczącym mowy nienawiści. Sprawa dotyczy nie tylko handlu, ale też fundamentalnych różnic kulturowych między obiema stronami Atlantyku.
Jak informuje The Independent, rozpoczęto intensywne negocjacje z administracją Donalda Trumpa na temat nowej umowy celnej. Choć oficjalnie rozmowy koncentrują się na współpracy technologicznej i redukcji taryf, pojawiają się sygnały, że USA próbują wpleść do rozmów znacznie szersze postulaty – dotyczące polityki wewnętrznej Zjednoczonego Królestwa.
Wiceprezydent JD Vance, który odpowiada za kluczowe negocjacje z ramienia USA, wielokrotnie podkreślał, że wolność słowa jest dla niego kluczowa. Wg doniesień medialnych, Vance chce, by Wielka Brytania zliberalizowała przepisy dotyczące mowy nienawiści – w tym te chroniące mniejszości.
Rząd premiera Keira Starmera zaznacza, że prawo dotyczące wolności słowa i ochrony przed przemocą słowną nie podlega negocjacjom handlowym. Jednak nieoficjalnie mówi się, że presja ze strony USA rośnie, zwłaszcza w związku z planowaną ustawą o bezpieczeństwie online i podatkiem cyfrowym, które Amerykanie chcieliby zablokować.
Wielka Brytania od lat prowadzi politykę ochrony mniejszości i reagowania na mowę nienawiści w sieci. Dla USA, gdzie granice wolności słowa są znacznie szersze, tego typu przepisy mogą wyglądać jak cenzura. To powoduje zderzenie dwóch wizji demokracji – jednej opartej na absolutnej wolności wypowiedzi, drugiej – na ochronie przed słowną przemocą.
Brytyjski rząd podkreśla, że nie będzie godził się na import kontrowersyjnych produktów rolnych (jak słynne chlorowane kurczaki), a umowa ma dotyczyć przemysłów przyszłości: sztucznej inteligencji, biotechnologii, czy rozwoju cyfrowego. Ale nawet te nowoczesne sektory mogą stać się areną sporu, jeśli regulacje prawne w Wielkiej Brytanii będą ograniczać amerykańskich gigantów technologicznych.
POLEMI.co.uk
Fot.: Scharfsinn / Shutterstock