Nielegalne przeprawy przez Kanał La Manche od lat budzą ogromne kontrowersje w Wielkiej Brytanii. Co chwilę politycy obiecują zniszczyć gangi zajmujące się tym procederem, jednak liczba łodzi wciąż rośnie. Teraz jeden z byłych przemytników ludzi ujawnił, dlaczego – jego zdaniem – tak naprawdę nic się nie zmienia.
Daily Mail podaje, że anonimowy mężczyzna z Albanii, który przez lata organizował transporty migrantów do Wielkiej Brytanii, twierdzi, że rząd wcale nie jest zainteresowany całkowitym zatrzymaniem przepraw. Wg niego, gdyby władze naprawdę chciały, mogłyby to zrobić praktycznie z dnia na dzień, ponieważ większość łodzi wypływa zaledwie z kilku dobrze znanych punktów na francuskim wybrzeżu.
Były przemytnik przyznał, że sam zarobił fortunę – około £400 000 – organizując podróże dla setek osób, zanim zakończył swoją działalność. Uważa jednak, że władze patrzą na proceder przez palce, ponieważ dodatkowi pracownicy – nawet nielegalni – zasilają brytyjski rynek pracy.
POZYCJA - reklama7
Jak podkreślił, wielu migrantów podejmuje ogromne ryzyko, ponieważ w swoim kraju nie mają żadnych perspektyw. W jego ocenie nie można traktować matek z dziećmi czy młodych ludzi uciekających przed biedą jak przestępców. Nazwał przy tym protesty przeciwko umieszczaniu uchodźców w hotelach w Wielkiej Brytanii śmiesznymi i oderwanymi od rzeczywistości.
Od czasu objęcia władzy przez Partię Pracy w lipcu ubiegłego roku, do Wielkiej Brytanii przypłynęło już ponad 50 000 migrantów małymi łodziami. To średnio jedna osoba co jedenaście minut. Tylko jednego dnia, 11 sierpnia, do brytyjskiego wybrzeża dotarło 474 migrantów w ośmiu jednostkach.
Home Office ogłosił niedawno zaostrzenie działań przeciwko reklamowaniu nielegalnych przepraw w mediach społecznościowych. Przemytnik wyraził jednak powątpiewanie, że te kroki przyniosą efekty, bo gangi i tak działają poza jurysdykcją Wielkiej Brytanii, a fałszywe dane kontaktowe można bez problemu kupić na czarnym rynku.
Według przemytnika zamknięcie jednej strony internetowej czy komunikatora niczego nie zmienia – przestępcy błyskawicznie przenoszą się w inne miejsce. Sam przyznał, że swego czasu ogłaszał swoje usługi w internecie i nie miał problemu, by unikać namierzenia.
Premier Keir Starmer wielokrotnie powtarzał, że jego priorytetem jest rozbicie przemytniczych gangów. Zdaniem byłego przemytnika to nierealne bez ścisłej współpracy wielu państw, a obecne działania zostawiają ogromne luki, które migranci wykorzystują, by pozostać w Wielkiej Brytanii nawet bez dokumentów.
W opinii tego Albańczyka w jego ojczyźnie przemytnicy nie są traktowani jak zwykli przestępcy. Wręcz przeciwnie – często widzi się w nich ludzi, którzy dają nadzieję, nawet jeśli droga przez morze wiąże się z ogromnym ryzykiem. Mimo licznych tragedii, w których migranci utonęli podczas przepraw, chętnych wciąż nie brakuje.
Rząd broni swojej polityki, podkreślając, że wzmocniono siły National Crime Agency (Narodowej Agencji ds. Przestępczości) oraz Immigration Enforcement (służb imigracyjnych), a także utworzono Border Security Command – nową jednostkę zajmującą się ochroną granic. Wg Home Office działania te przyniosły już wzrost o 40% w rozbijaniu zorganizowanych grup zajmujących się przemytem ludzi w porównaniu z rokiem poprzednim.
POZYCJA - reklama7a
Krytycy rządu – zarówno z Partii Konserwatywnej, jak i część opinii publicznej – twierdzą jednak, że liczby mówią same za siebie. Po rezygnacji z kosztownego i kontrowersyjnego planu wysyłania migrantów do Rwandy przeprawy przez Kanał La Manche osiągnęły rekordowy poziom. A wyznanie byłego przemytnika tylko dolewa oliwy do ognia w debacie, czy Wielka Brytania rzeczywiście chce skutecznie zakończyć kryzys migracyjny.
Linki sponsorowane
Fot.: Framalicious / Shutterstock