Mieszkańcy Anglii i Walii coraz częściej zadają sobie pytanie: za co właściwie płacimy? Gwałtowny wzrost liczby zanieczyszczeń, setki tysięcy godzin zrzutów ścieków i rosnące ceny za wodę wywołały falę społecznego niezadowolenia. W tle rośnie presja na rząd i prywatne firmy wodociągowe, by przestały traktować środowisko jak ściek bez dna.
The Independent informuje, że ostatnie dane pokazują dramatyczny wzrost incydentów zanieczyszczenia wód – zarówno rzek, jak i wybrzeży. Mimo zapowiedzi redukcji, liczba zrzutów ścieków pozostaje na rekordowym poziomie. Choć zdarzenia te powinny występować tylko w wyjątkowych sytuacjach pogodowych, rzeczywistość pokazuje, że są one normą, a nie wyjątkiem.
Coraz więcej osób zgłasza objawy chorób po kontakcie z wodami śródlądowymi lub morskimi. Zarejestrowano tysiące przypadków, w których lekarze łączyli objawy pacjentów bezpośrednio z zanieczyszczeniem fekalnym. Dla wielu rodzin, zwłaszcza tych korzystających z kąpielisk lub uprawiających sporty wodne, to poważne zagrożenie zdrowia.
W obliczu rosnącej liczby incydentów zanieczyszczenia i podwyżek opłat za wodę, część mieszkańców Anglii deklaruje chęć bojkotu rachunków. Nieufność wobec firm wodociągowych narasta, a społeczne zaufanie do systemu zarządzania wodą osiąga historyczne minima.
Choć firmy wodociągowe wypłacają miliardy funtów udziałowcom, ich infrastruktura – wg wielu ekspertów – jest zaniedbana i wymaga pilnych inwestycji. Rurociągi pękają, oczyszczalnie nie nadążają, a system zrzutów awaryjnych działa praktycznie bez ograniczeń. Mimo to konsumenci mają zapłacić jeszcze więcej, by ratować sytuację.
Regulator rynku, Ofwat, zgodził się na wzrost opłat za wodę – średnio o 31 funtów rocznie przez najbliższe 5 lat. Do 2030 roku przeciętny rachunek może wzrosnąć o ponad 150 funtów. Podwyżki mają sfinansować modernizację sektora, ale wielu obywateli obawia się, że pieniądze znów nie zostaną wydane efektywnie.
Coraz częściej pojawiają się głosy, że obecny system – w którym całość infrastruktury wodnej znajduje się w rękach prywatnych – nie sprawdza się. W innych krajach częściej spotyka się model zarządzania lokalnego, opartego na interesie publicznym, a nie zysku. W Anglii narasta presja, by rozważyć reformę całego sektora.
Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii również mają wpływ na sytuację. Warto zgłaszać wszelkie podejrzenia zanieczyszczeń, korzystać z aplikacji takich jak Safer Seas & Rivers Service oraz interesować się lokalnymi inicjatywami proekologicznymi. Świadomy konsument to pierwszy krok do zmiany — zarówno jakości wody, jak i jakości zarządzania nią.
POLEMI.co.uk
Fot.: KatMoys / Shutterstock