W Szkocji trwa jedno z najbardziej skomplikowanych publicznych dochodzeń dotyczących bezpieczeństwa w szpitalach. Śledztwo dotyczy dwóch dużych placówek w Glasgow i Edynburgu, gdzie stwierdzono poważne problemy z systemami wentylacji i wodą, które mogły zagrażać pacjentom.
Jak podaje BBC, sprawa sięga 2015 roku, kiedy otwarto nowoczesny kompleks Queen Elizabeth University Hospital w Glasgow, reklamowany jako przełom w brytyjskiej służbie zdrowia. Niestety, już kilka lat później pojawiły się sygnały o infekcjach, które miały mieć związek z instalacjami wodnymi i wentylacyjnymi.
Do opinii publicznej sprawa trafiła w dramatycznych okolicznościach, bo odnotowano zgony pacjentów, w tym 10-letniej dziewczynki leczonej onkologicznie. Wątpliwości zaczęły narastać, a rodziny domagały się wyjaśnień, czy śmierci można było uniknąć.
Niezależne raporty wskazały na liczne uchybienia projektowe i wykonawcze budynków, ale nie dały jednoznacznej odpowiedzi, czy zaniedbania doprowadziły bezpośrednio do zgonów. Właśnie dlatego w 2019 roku ówczesna minister zdrowia, Jeane Freeman, zleciła rozpoczęcie szerokiego dochodzenia publicznego.
Dochodzenie prowadzone jest przez sędziego Philipa Brodie w oparciu o przepisy Inquiries Act 2005 (ustawy regulującej zasady postępowań dochodzeniowych w Wielkiej Brytanii). Organ ten ma prawo wzywać świadków, żądać dokumentów i badać, jak przebiegało planowanie, budowa i późniejsze użytkowanie szpitali.
Oprócz Glasgow pod lupą znalazł się także Royal Hospital for Children and Young People w Edynburgu, którego otwarcie opóźniło się o blisko dwa lata. Odkryto tam bowiem problemy z systemem wentylacji, co uniemożliwiało przyjęcie pacjentów zgodnie z planem w 2019 roku.
W toku rozpraw pojawiały się przejmujące zeznania lekarzy i rodzin pacjentów. Jeden z onkologów dziecięcych przyznał, że miał wrażenie, iż jego młodzi pacjenci są bezpieczniejsi w domach niż w nowoczesnym, wielomilionowym kompleksie szpitalnym. Inni mówili o atmosferze strachu i ignorowaniu sygnałów ostrzegawczych.
Z kolei NHS Greater Glasgow and Clyde (NHS GGC – regionalna jednostka brytyjskiej publicznej służby zdrowia) przedstawiła obszerny, ponad 200-stronicowy raport, w którym twierdzi, że nie odnotowano zwiększonej liczby zakażeń od czasu otwarcia szpitala. Ten dokument wywołał kontrowersje, bo podważa wcześniejsze ustalenia i został początkowo odrzucony, a następnie przywrócony decyzją sądu.
Dochodzenie, choć trwa już kilka lat, wciąż nie przyniosło ostatecznych wniosków. Dla rodzin poszkodowanych to ogromne obciążenie emocjonalne – wielu z nich podkreśla, że czas nie zatrzymuje bólu po stracie dziecka, a brak jasnych odpowiedzi dodatkowo potęguje frustrację.
Niezależnie od tego postępowania prowadzone jest także odrębne śledztwo w sprawie tzw. 'corporate homicide' (przestępstwa korporacyjnego dotyczącego nieumyślnego spowodowania śmierci), które bada okoliczności śmierci czterech pacjentów. Sprawą zajmuje się Crown Office and Procurator Fiscal Service (szkocki odpowiednik prokuratury).
Wnioski z dochodzenia mają nie tylko wskazać winnych zaniedbań, ale również posłużyć jako ostrzeżenie i nauka dla przyszłych inwestycji w brytyjskim systemie NHS. Władze zapewniają, że priorytetem ma być bezpieczeństwo pacjentów, jednak dla wielu rodzin to marne pocieszenie, bo straty są już nieodwracalne.
POLEMI.co.uk
Fot.: Brendan Howard / Shutterstock