Żyjemy w rzeczywistości uzależnień, gdzie każdy z nas jest niewolnikiem w cyklu. Jedynie ciężko sądzić tych co wybrali eremicki styl życia. Reszta z nas, walcząca na wielu polach i płaszczyznach, przekrzykuje i licytuje się w wolności, o której tak na prawdę wciąż marzy.
W tym świecie prawie-że, gdzie mamy-już ale brakuje-tylko każdy z nas ćpa. Jest to telewizja, alkohol czy zwyczajne i nie pigułki. W całym naszym amoku zapominamy o istocie naszej egzystencji gdy egzystencja jest tym amokiem. Sięgamy po zioło by się zrelaksować, białko by przyśpieszyć, kwasa by pokolorować szarość. Alkohol by przytłumić czy nikotynę by spowolnić.
Oglądamy TV, słuchamy radia, bełkotu dla mas, przez masy takie jak my stworzonego. Sami się karminy własnym łajnem, jesteśmy jak Uruboros, dziecko w cyklu, szczęśliwe w swej dziecięcej naiwności.
Żywimy się karmą jaką przygotowali dla nas nasi opiekunowie, czyli my sami tylko trochę bardziej dojrzali. Sami sobie zgotowaliśmy to piekło i taki nasz los. Jedynie trening świadomości czyli świadomość konsekwencji i własnej woli i pasji jest w stanie nas uwolnić.
Dlatego już jakiś czas temu powiedziano, że człowieka zachodu charakteryzują 3 ciągoty; informacja, seks i mięso. Ostawiając jedno, dwie następne potęgują silę swojego magnetyzmu. Dlatego tyle jest na wschodzie uwagi poświęconej medytacji i wewnętrznemu rozwojowi.
Dlatego, my na zachodzie, nie rozwijając lub wręcz wyśmiewając wewnętrzny rozwój na rzecz zewnętrznej ekspansji pędzimy do utraty sił, do utraty tchu. Jak te szczury, pijawki i pasożyty.
Dlatego, "zło" jakim nazywamy narkotyk nie jest "złem" obcym i niepokonywalnym. To "zło" to my, nasz bagaż. I tylko my to "zło" możemy pokonać. Musimy tylko chcieć się nie bać poznać jego oblicze i jak stara mitologia uczy również różne jego aspekty. Wtedy "zło" przestanie być złem a jedynie doświadczeniem. A to wg. starego powiedzenia, jak nas nie zniszczy to uczyni mocniejszymi.