Temat dotyczy ścisłego centrum. Skromnym zdaniem, ale Londyn(jeśli chodzi o centrum) to niemalże "leżący" rynek nieruchomości. Jeśli nie wierzycie sprawdźcie od ilu lat są wystawione zwłaszcza droższe. Pomijając oficjalną propagandę i zdania ekspertów(którzy zazwyczaj pracują lub robią ekspertyzy dla agencji) to wbrew pozorom to nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca.
Jeśli byliście kiedyś to może zastanowiło Was dlaczego większość ludzi albo wynajmuje albo po prostu dojeżdża. Owszem jest trochę osób która tam mieszka lub ma od lat mieszkanie - jak w Belgravii, czy na pewnej zakratowanej ulicy, etc.
Skąd więc bierze się taka cena a nie inna? Po prostu większość kiedyś wybrała się zapewne do agencji która im powiedziała Wasze mieszkanie jest warte krocie, za tyle je wystawimy. Jeśli nawet mieszkanie było potem kupione to zaraz lub w krótkim okresie jest wystawiane z wyższą cena. Większość nie jest odkupywana, ale część tak i takie pojedyncze transakcje(w stosunku do podaży) lądują potem w statystykach.
Nie ma się co oszukiwać - na stu czy wiecej -letni dom, który de facto jest wąską kamienicą niedaleko centrum np., z 2 miejscami parkingowymi za kikadziesiąt mln funtów stać może Rowling, może zwycięzcę loterii, ale oni swoje już zazwyczaj kupili. Nawet bardzo zamożni nie maja na to pieniędzy. Za taką sumę można dosłownie postawić nowy, relatywnie wysoki penthouse czy to w stolicy Polski, czy nawet w Londynie(nie wliczając kosztu gruntu).
Poza tym są zasadniczo dwie kategorie osób które kupują mieszkania:
1) Średnio i nieźle zarabiający pracownicy - oni kupują mieszkania zazwyczaj w sporej odległości od centrum. Są one relatywnie tanie(albo ceny bardziej "zdroworozsądkowe", jeśli coś takiego jest w UK), a w najgorszym wypadku dojazd do ścisłego centrum trwa co najwyżej godzinę czy trochę więcej pociągiem.
2) Ludzie którzy mają po kilka-kilkadziesiąt mln. Oni nie muszą mieszkać w centrum(bo i po co, firmę czy biuro mają gdzie indziej, ewentualnie zawsze dolecą i wynajmą w hotelu), zresztą często musieliby parkować na ulicy, co musi być irytujące biorąc pod uwagę cenę. Za takie pieniądze można sobie kupić ładną posiadłość czy to na egzotycznych wyspach, czy w innych krajach gdzie klimat i podatki będą znacznie niższe.
Więc kto ma mieszkania w centrum? Zazwyczaj mieszkają tam ludzie którzy to wynajmują - np. specjaliśći na kontraktach, pracownicy do tymczasowych projektów, studenci etc. Taniej czy lepiej wychodzi to niż długookresowy hotel.
Od kogo wynajmują - albo od ludzi którzy to odziedziczyli(a podobno jeszcze do lat 50-60 np. doki, magazyny, były dokami i ludzie mieszkający tam, często w zlikwidowanych później ruderach nie zarabiali często nawet minimalnej pensji, choć mogli spokojnym spacerkiem dojść do Big Bena), albo takich którzy to kupili ileś lat temu zazwyczaj licząc na szybki zysk. Teraz nie mając co z tym zrobić wynajmują i mieszkanie jest w ciągłym "na sprzedaż".
W tym tekście chodzi po prostu o to, że coś takiego jak drogie mieszkania w centrum nie do końca istnieje - po prostu przez sztuczny wymysł wyobraźni, fizyczne teksty na papierze sporo osób myślało, że ma niezłej wartości pomieszczenia windując ceny. Tyle, że transakcji jest naprawdę mało, więc wartość nie jest taka.
W innych miastach zazwyczaj ktoś sprzedaje kiedy potrzebuje, ale w Londynie nawet bardzo bogaci(vide właściciele domu reklamowanego jako najdroższy w Londynie jak nie na świecie) też wystawiają tabliczkę "na sprzedaż", licząc na zysk mimo braku chętnych...
|