Kącik recenzji czyli filmy warte polecenia. 13 lat(a) temu
Hail,
Na początek trailer dla niezorientowanych:
Mało jest ostatnio filmów o ambitnym zabarwieniu. Dziś jest moda na szybką akcje, widowiskowe efekty, czasem tylko ocieramy się o jakąś fabułę bo reszta to są raczej rozciągnięte wątki. Ewentualnie zalewani jesteśmy wszelkiego rodzaju komediami, tudzież horrorami rodem Blair Witch Projekt bądź gorączowych gore a'la Piła. Mało jest obrazów dnia codziennego, tego o który ocieramy się cały czas choć staramy się tego nie zauważać. Mało jest filmów obyczajowych ukazujących współczesny dramat.
Z uwagi na fakt, iż jak wspomniałem takich filmów jest niewiele, a przynajmniej ja nie miałem do nich szczęścia, nie będę się nawet starał o porównania a od razy przejdę do recezji rodzimej produkcji jaką ostatnio obejrzałem.
Zatem, "Sala samobójców", której premiera była na początku bierzącego roku jest jak najbardziej współczesnym filmem traktującym o naszej coraz to, niestety, smutniejszej codzienności. W tym dramacie poznajemy rozpuszczonego ale wrażliwego maturzystę, Dominika Santorskiego, którego obraz rzeczywistości zostaje pogwałcony przez samą codzienność. Niezobowiązujące wygłupy prowadzą go na krawędź jestestwa. Brak zrozumienia, wewnętrzy bunt na otaczającą rzeczywistość i ostracyzm potęgują jego eskapizm. Wszystko dzieje się na naszych oczach, gdyż zamiast ukrytych czy irracjonalnych pobudek nasz bohater staje się ofiarą współczesnej rozwiązłości, hipokryzji i pełnej braku poszanowani ignorancji. Kiedyś ostracyzm okazywało się czarną polewką, była to straszna potwarz, jednak możliwa do ukrycia. Dziś w erze portali społecznościowych, w ciągu kilku chwil nasze życie może ulec zniszczeniu. Tak jak życie bohatera naszego filmu.
Zagubiony i odepchięty, żyjący pod kloszem jeszcze bardziej zagubionych rodziców, odcina się od świata znajdując bratnie dusze w sieci. Będąc z nimi odnajduje spokój, czuje się potrzebny. Igrając z oginiem przychologicznych eksperymentów i terapetycznych metod dają mu siłę. Są jak cienie jego silnego i wciąż odważnego wnętrza. Uczucia miotają nim krusząc jego osobowość. Wirtualni przyjaciele, czasem jako "żywe" oblicza, czasem pod postacią wyidealizowanych awatarów nakładają na niego coraz to więcej obowiązków i zobowiązań, jakoby żerując na jego sile. Ta metafora pasożytnictwa ludzkiego staje się coraz bardziej dosłowna, a realne staje się eufemistyczne. Paradygmaty zaczynają się mieszać.
Ponadto, jakby na drugim planie, mamy tutaj do czynienia z analizą pseudointelektalnej świadomości, której nośnikiem stają się rodzice Dominika. Reprezentując obłudę i wystylizowany luz są ikonami grosu naszego społeczeństwa. Część z nas już taka jest, dumna z wyimaginowanego odczłowieczonego sukcesu, reszta o nim marzy. Pełni egoistycznych pragnień, błędnie zdefiniownych jako miłość, dopiero w momencie krytycznym stają przed sprawdzianem czy są gotowi i zdolni do tej umiejętności.
Należy dodać jeszcze o bardzo widocznym przesłaniu dotyczącym uzależnienia. Swoje obawy na ten temat znakomicie przedstawił Tad Williams w swoim ciągu powieściowym. Jednak, gdy pisał ten horror przyszłości nie wiedział, że w takiej Japoni XXI wieku jego wizje staną się rzeczywistością. W swoich wizjach widział jak ta epidemia zalewa najpierw kraje rozwinięte by uderzyć potem w każdy zakątek świata. Że jego wizje okazały się prekognicyjne mamy dowód za naszymi oknami. Choć tam jest coraz mniej ludzi, gdyż coraz więcej ich jest po drugiej stronie kabla.
Jak więc widzimy "Sala samobójców" porusza wiele zagadanień, a ich mnogość, w oparciu o prawo interpretacji komunikatu Jose Ortegi Y Gasset*, może się zwiększyć.
Zostawmy jednak ukryte wątki, gdyż te pozostawiam Wam oraz sobie na powtórny seans. Zajmijmy się oprawą graficzną, która została wykonana profesjonalnie. Szczere brawa należą się scenarzyście i monatrzyście, którzy dopieścili obraz narzędziami wykorzystywanymi w Hollywood oraz w kinie azjatyckim (scena pod wodą, choćby), nota bene bardzo emocjonalnym. Wędrując po tak stworzonym, wirtualnym świecie, mimo jego bajkowości mamy świadomość wyjątkowości a zarazem swoistej prawdziwości. Dajemy się zauroczyć i wciągnąć w pułapkę. Dzięki temu obraz ten jest bardziej przejmujący. Zabierając nas w podróż płacimy cenę w postaci skrawka własnej duszy. Już nic nie będzie takie jak zanim obejrzymy ten film. Mimo, iż możemy stwierdzi ć że film jest wydumany, robiąc to uwypuklimy nasze emocje związane z interpretacją. Każde słowa wypowiedziane na ten temat będą miały naszą tożsamość, a tym samym będą bardzo personalne. Ich subiektywność, jak najbardziej oczywista, osiągnie inny wymiar. Oczywiście, jeśli odważycie się na ten krok i zasiądziecie do seansu.
Ostatnia kwestia to gra aktorska. Można się do niej lekko przyczepić. Jednak, jeśli chodzi o moją osobę, ciężko mi się na ten temat wypowiadać, gdyż dla mnie ogólnie rzecz biorąc w polskiej kinematografii aktorstwo leży i kwiczy. Nie pomagają tutaj występy teatralne czy wykształcenie aktorskie. Dlatego też, poza komentowaniem odtworzenia roli głównej, ograniczę się tylko do uwagi, iż aktorzy po prostu zagarli w tym filmie. Być może ich niewyjątkowość, bezpłciowowść i brak charakteru był zamierzony, jednak by się o tym przekonać musiałbym obejrzeć inne filmy z ich dorobku oraz następnym razem oglądając "Salę" skoncentrować się na tym aspekcie. Powracając jednak do główej roli. Tak jak z resztą rzeczy w naszym życiu, gdzie zazwyczaj zauważamy tylko coś wybitnego, pozytywnie lub negatywnie. Tak też było w tym wypadku. W jak najbardziej pozytywnym oddźwięku. Jakub Gierszał, odtwórca głównej roli, choć czasami aż za bardzo epatuje rozgoryczeniem, samotnością, żalem i buntem to, po zastanowieniu, znakomicie oddaje obraz zgodny z nietypowym zachowaniem (ang. Atypical Behaviour), które postać przez niego odgrywana reprezentuje. Gra całym sobą, każdą emocję, od euforii po amok. Jest unikatowy. Indywidualny a przez to bardzo prawdziwy. Nominacja do Złotej Kaczki jak najbardziej mu się należy.
Podsumowując. Jest to film warty polecenia każdemu, który nie boi się spojrzeć prawdzie w oczy. Lub bestii w paszczę. Gdyż, nie jest to film o życiu kogoś tam, tylko film o naszym otoczeniu, gdzie ułuda przestaje być fikcyjna. Traktuje o znieczulicy i społecznym inwalidztwie. To film o naszych sąsiadach oraz o nas samych, gdyż każdy z nas jest świadkiem poruszanych tutaj problemów. Co gorsza, każdy z nas może przeżyć podobny dramat.
Tutaj, dzięki serwisowi YT, cały film do obejrzenia.
Polecam
__________________________
* (1. Cokolwiek powiesz jest mniej niż chciałeś powiedzieć. 2. Cokolwiek powiesz jest to więcej niż chciałeś powiedzieć)
Ophin
Ostatnio zmieniany: 2011/12/15 13:34 Przez .
Administrator wyłączył możliwość wysyłania postów przez anonimowych użytkowników.