Ola napisał:
Wiesz ja po prostu trafiłam kilka razy na rasistowskie zachowania i teraz by może każda drobna sytuacja mnie wyczula
Właśnie. Dobrze, że o tym sama wspomniałaś. Każdemu się gdzieś i kiedyś zdarzyło spotkać z negatywnym nastawieniem, które moim zdaniem wynika bardziej z lenistwa niż z niechęci. Jeśli jesteś w UK wystarczająco długo powinnaś zauważyć styl dowcipu sytuacyjnego, kwaśne uwagi niekoniecznie dla obcokrajowców śmieszne itd. Lekarstwem na to może być zacząć opowiadać dowcipy o nich - wiedz że oni uwielbiają się nabijać z każdego i bardzo szanują tych co robią sobie jaja z nich. Poza tym należy pamiętać, że Brytyjczycy to pruderia ale tylko na pokaz. Są tak naprawdę rozwydrzeni, perwersyjni i rzadko kiedy coś jest dla nich sacrum. Zatem czemu tego nie wykorzystać.."kto mieczem wojuje, od miecza ginie".
Ola napisał:
Jeśli chodzi o resztę to jestem zawsze uśmiechnięta, miła a i z wymową też nie mam problemu, bo gdyby tak było to nie pracowałabym w takim miejscu gdzie ma się bezpośredni kontakt z klientem.
Mówiąc wymowa miałem na myśli czy masz ostry słowiański akcent czy nie. Bo znam ludzi, którzy wręcz z uporem maniaka starają się gadać z "naszym" akcentem. Wychodzi z tego zazwyczaj szopka z akcentem rosyjskim ale jak kto lubi.
Ola napisał:
Problemem który leży pośrodku jest tylko to że jestem Polką, no ale za to nie zamierzam przepraszać.
Bycie Polką, czy jakąkolwiek inną obywatelką nie jest problemem. Pojawia się on wtedy gdy emigranci zapominają, że to ONI tu przyjechali a nie na odwrót. Nikt nie mówi o zaprzepaszczeniu wartości ale musimy zdać sobie sprawę, że jesteśmy w innym kraju z inną co jak co kulturą. Dlatego czasem warto, nie tyle co pójść na kompromis to się otworzyć i spróbować pobawić się z nimi, na ich zasadach...wtedy po teście łatwiej będzie ustalić zasady i granice stosowne dla każdej ze stron
Ze swojej strony mogę Ci powiedzieć, że czasem warto iść na przekór ale z uśmiechem. Nie wiem jaki dokładnie Ty miałaś przypadek, ale jak przyjechałem to też miałem masę nieprzyjemnych komentarzy, o dziwo związanych z moim imieniem. Pamiętam jak jedna kierowniczka kiedyś spytała mnie o imię. Powiedziałem. Ona żebym przeliterował. No to daje. Ona, rzecz jasna gubi jedną literkę. Powtarza i wychodzi inne imię, ale ja swoje. Na to manager do niej, że jest ok a "on jest za głupi i imienia nawet swojego nie potrafi wymówić".
Więc już miałem od nich listy zaadresowane na Macka (bo ja J piszę z takim ogonkiem z przodu
) gdyż oni uparcie zmieniali moje imię. Po tym jak znalazłem, że Jack jest zdrobnieniem od John'a (choć przedtem całe życie myślałem ze Jack jest poprawnym tłumaczeniem) postanowiłem być uparty i nie dawać im satysfakcji przekręcania imienia. Plus jak się im to wyklaruje, cała genezę imienia oraz na sam koniec jak już zaczną mówić "poprawnie" pochwali w rodzaju "almost good" moneta się odwraca. Są zażenowani ale na swój brytyjski sposób - bo jak on tak śmiał ect. Ale jak się to życzliwością i uśmiechem robi to od razu inny jest rezultat. Więc ja z uporem maniaka mówię, że nie jestem Jack a już bardziej Żasek, Jassek i wtedy jest okey. Bo 'c' to tylko Walijczycy potrafią wymówić, reszta też potrafi ale zaraz zapomina
Czy to rasizm jest? Nie sądzę. Już to nazwałem. Lenistwem