Porażający artykuł o młodej polskiej matce i jej mężu w Wielkiej Brytanii! Ich historia wzrusza to łez – przeczytaj! |
Utworzony: wtorek, 26 lutego 2019 13:39 |
W brytyjskiej prasie ukazał się porażający artykuł o młodej polskiej matce i jej mężu, którzy zdecydowali się zamieszkać w Wielkiej Brytanii. Ich historia, choć nie jest wcale unikatowa, porusza do łez i zmusza Polaków, by odpowiedzieli sobie na najważniejsze pytanie: "Czy chcę dalej żyć na Wyspach?".
r e k l a m a
Zobacz także:
"Teraz zwyczajnie się martwimy. Gdy przyjechałam na Wyspy 15 lat temu, byłam pewna, że to tylko na rok" – mówi Polka. Sprawy ułożyły się jednak inaczej. Teraz tu jest jej dom. Dom, w którym czuje się niechciana. Polka mówi o swoich planach odwiedzenia matki w Polsce, przyznaje jednak, że nie ma pojęcia jak to zrobić. Obawia się, że jeśli wyjedzie z kraju w kwietniu, może już do niego nie wrócić, gdyż nie wiadomo, jak będzie wyglądała sytuacja z lotami. Bohaterka mieszka w rejonie, w którym nastroje eurosceptyczne są silne. Głosujący w Lincolnshire opowiedzieli się mocno za wyjście, a w Bostonie aż 75% głosów oddano za opuszczenie Wspólnoty. Podobnie w East Lindsey, gdzie było to nieco ponad 70% głosów. Wtedy też zaczęły się tam dziać naprawdę dziwne rzeczy. Podczas gdy lokalni działacze UKIP przybijali sobie piątki ze znanymi osobistościami, które zdecydowały się ich poprzeć, na ulicach tłum szalał. Jeden mężczyzna postanowił zablokować drogę koszami na śmieci, a następnie przeprowadzać prywatne "kontrole graniczne". Mężczyzna, który okazał się obcokrajowcem, został przez niego pobity. Nawet politycy przyznają, że w niektórych częściach kraju atmosfera stała się niezwykle nieprzyjazna wobec imigrantów, szczególnie w okolicach Lincolnshire. "Rozumiem dlaczego społeczności imigrancie są zaniepokojone" – tłumaczy poseł Konserwatystów Matt Warman. Upokarzające kontrole, konieczność aplikowania o to, by móc dalej nazywać swój dom domem, nieprzychylne nastroje i – przede wszystkim – poczucie, że tak naprawdę wciaż nie wiadomo o co tutaj chodzi. A tłumy, jak to tłumy, rządzą się własnymi prawami. Niechęci do imigrantów nie da się zbyć poprzez ustanowienie nowego prawa, jeśli jest zakorzeniona tak głęboko, jak w niektórych miejscach w Wielkiej Brytanii. W artykule przytoczono również wypowiedź innego Polaka, który prowadzi "polski sklep" w Skegness. "Rozpocząłem swoją działalność w Skegness dwa lata temu i wtedy wydawało mi się, że referendum nie jest wcale tak bliskie. Teraz po prostu czekam na rozwój wypadków. Chciałbym zostać, ale zobaczymy co będzie" – mówi mężczyzna. My liczymy na to, że rozwój wypadków będzie pozytywny dla Polaków w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie "wszyscy żyjemy na tym samym świecie" – jak tłumaczy bohaterka artykułu. Marcin Majchrzak / POLEMI.co.uk Fot.: Natalia Derabina / Shutterstock © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI.
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO! |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wózki widłowe, maszyny budowlane Praca stała i dodatkowa. Szukasz pracy, podnieś swoje kwalifikacje... |