NIEWIARYGODNE, co spotkało imigrantkę lecącą liniami Ryanair z UK! Jeśli myślicie, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, to lepiej usiądźcie... BRAK SŁÓW! |
Utworzony: wtorek, 20 października 2020 09:46 |
Imigrantka lecąca z Wielkiej Brytanii liniami Ryanair nie mogła się spodziewać, że w ten sposób skończy się jej podróż. Może się wydawać, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, ale okazuje się, że w rzeczywistości jakimś cudem też to się dzieje.
r e k l a m a
Jak informują brytyjskie media, 30-letnia Inka Fileva, bułgarska imigrantka, miała polecieć z lotniska Stansted w Londynie do hiszpańskiej Walencji, by odwiedzić swojego chłopaka. Jednak jej lot liniami Ryanair, zamiast zakończyć się w Hiszpanii to swój finał miał na Ukrainie w Kijowie.
I to nie była jedna z tych sytuacji, w których to samolot z jakiegoś powodu musi wylądować w innym miejscu. Filevą pracownicy lotniska na Wyspach oraz pracownicy Ryanaira skierowali do złego samolotu, mimo że wielokrotnie sprawdzali jej kartę pokładową na bramkach, przed wejściem do samolotu, a nawet w samym samolocie. - To niewiarygodne. Jeszcze przed wejściem na pokład coś mi nie pasowało, by wydawało mi się, że mój lot będzie z bramki 44, ale po sprawdzeniu mojej karty pokładowej odesłano mnie do bramki 54. Zaufałam, że ludzie na lotnisku wiedzą co robią - opowiada pechowa pasażerka. - Przed wejściem na pokład też sprawdzili mój bilet i też nie zwrócili uwagi, by coś było nie tak. Mało tego, w samym samolocie zapytałam się stewardessy, o której będziemy w Walencji, a ona odpowiedziała normalnie, nic jej nie zdziwiło. Cały lot przespałam i dopiero po wylądowaniu zauważyłam, że coś jest nie tak. - Zauważyłam, że napisy w różnych miejscach nie są po hiszpańsku, strażnicy graniczni też wyglądają inaczej. I prawie nikt nie mówił po angielsku. - Nie miałam nawet żadnej wizy, tylko dowód osobisty, a paszport był w bagażu. Ale przechodząc odprawę paszportową po prostu machnęli ręką i kazali iść dalej. - Z nikim nie można było się dogadać. Jak im pokazywałam, że bilet mam z Londynu do Walencji to nikt nie wiedział, o co mi chodzi. Pokazywali, że jestem na Ukrainie, więc co ma do tego moja karta pokładowa, dla nich, tak jak dla mnie nie miało to sensu i było surrealistyczne. - Na miejscu nie było punkty Ryanaira. Na szczęście pracownicy lotniska zaangażowali się w końcu w moją sprawę i dogadali się z liniami. Dopiero na drugi dzień mogłam wrócić do Londynu, skąd mogłam przesiąść się do samolotu do Hiszpanii - opowiada. To pokazuje, jak beztrosko sprawdzana była karta pokładowa kobiety - mimo że napisana była na niej inna destynacja, to nikt na to nie zwracał uwagi. W dzisiejszych czasach wydawałoby się, że coś takiego nie może się zdarzyć, a jak widać, nawet w trakcie wzmożonych kontroli bezpieczeństwa oraz epidemii koronawirusa, każdy może dolecieć przypadkiem w zupełnie nie planowane miejsce. Patryk Bonkiewicz / POLEMI.co.uk Fot.: Sergio Rojo / Shutterstock © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI. |
|
|
|
|
|
|
|
|
Wózki widłowe, maszyny budowlane Praca stała i dodatkowa. Szukasz pracy, podnieś swoje kwalifikacje... |