Polskie podziały na emigracji. Różnice między młodą a powojenną Polonią... |
„Wyraźny podział polskiego społeczeństwa widać również w Wielkiej Brytanii, to różnice między młodą a powojenną Polonią” – pisze Martyna Porzezińska na łamach brytyjskiej prasy.
r e k l a m a
Zobacz także: Kontra młodych Kilka dni po nieudanej próbie przeniesienia krzyża, 9 sierpnia, na Krakowskim Przedmieściu zebrali się przedstawiciele młodszego pokolenia. Pomimo że akcję zorganizowano w ciągu niecałej doby, pod Pałacem Prezydenckim spotkało się ok. 7 tysięcy osób. Urządzili kilkugodzinną, spontaniczną manifestację, domagając się usunięcia symbolu sprzed siedziby głowy państwa. Wśród haseł na transparentach pojawiły się: „przenieść pałac – zasłania krzyż” oraz „precz krzyżacy!”, a rozweseleni uczestnicy manifestacji podskakiwali skandując „kto nie skacze ten za krzyżem, hop, hop, hop” oraz „spieprzaj dziadu!” - słynną wypowiedź Lecha Kaczyńskiego z czasów, gdy piastował urząd prezydenta Warszawy. Przezimują? Krzyż pojawił się przed pałacem po kwietniowym wypadku Tu-154. Ustawiony został przez harcerzy, jednak szybko stał się punktem podziału wszystkich Polaków. Od tej pory każdy musiał zdecydować: za krzyżem, czy przeciwko niemu. Atmosferę podkręcali prawicowi politycy, a brak konsekwencji władz, które nie mogły poradzić sobie z przeniesieniem symbolu do kościoła św. Anny, tylko zaostrzył konflikt i obnażył strach przed religijnym ekstremizmem. Krzyża wyparł się nawet sam Kościół Katolicki, odcinając się od całego problemu i choć od katastrofy prezydenckiego tupolewa minęło już prawie pięć miesięcy, krzyż nadal stoi pod siedzibą prezydenta, a „obrońcy” bacznie go pilnują i zapowiadają, że jeśli będzie trzeba, to gotowi są w tym miejscu przezimować. Dwie Polonie Szersze komentarze wywołane przez sprawę krzyża dotyczą ogólnego podziału polskiego społeczeństwa. Niektórzy publicyści wśród przyczyn doszukują się braku reformacji polskiego Kościoła, dużo pisze się o drastycznym podziale na dwie grupy, który uwidocznił się w sierpniu, a elementem dzielącym jest właśnie symbol religii katolickiej. Podział Polaków przedstawiony został również w prasie brytyjskiej. W dzienniku The Guardian swój tekst opublikowała Martyna Porzezińska. Autorka porównuje dwie grupy emigrantów: starszą, czyli powojenną (emigracja polityczna), dobrze zakorzenioną w brytyjskiej rzeczywistości oraz nową, tworzoną przez bardzo dużą grupę osób, które opuściły Polskę po akcesji do Unii Europejskiej (emigracja ekonomiczna). Dziennikarka stawia sprawę jasno – obie grupy dzieli wiele różnic, a jedni nie identyfikują się z drugimi. Młodą emigrację cechuje konsumeryzm, indywidualizm oraz żądza sukcesu. Podczas gry starsza emigracja przez lata pielęgnowała wartości chrześcijańskie oraz polską kulturę, młode pokolenie woli wykorzystać świąteczną przerwę na wakacje, niż ubierać zakurzoną, sztuczną choinkę. Potwierdzają to cytowane w artykule badania. Aż 41 proc. badanych w zeszłym roku po-akcesyjnych emigrantów nie chodzi do kościoła wcale, a 37 proc. robi to rzadziej, niż podczas pobytu w Polsce. Rodzice nie wysyłają dzieci do szkół sobotnich, by uczyły się języka i polskiej historii. Polak Polakowi wilkiem Polską powojenną diasporę w Wielkiej Brytanii tworzyła przedwojenna inteligencja, często osoby związane z Armią Krajową, wierne etosowi patrioty. Podczas gdy Polska rządzona była przez partię komunistyczną, emigranci w UK zakładali kolejne organizacje, które szybko się ze sobą skłóciły i przez kilkadziesiąt lat nie zdołały wystawić reprezentantów do brytyjskiej polityki krajowej. Choć skoncentrowani wokół polskich parafii, powoli, chcąc czy nie, stawali się Brytyjczykami. Nowa emigracja to zupełnie inny przekrój społeczeństwa. To w większości osoby z biednych rejonów Polski, miast i miasteczek, dotkniętych potężnym bezrobociem i brakiem perspektyw. Z reguły są niechętni do organizowania się w grupy, nie asymilują się z angielskim społeczeństwem, często nastawieni są niechętnie lub nawet wrogo do innych przedstawicieli tej samej emigracji. To chyba wyjątek na skalę światową, ponieważ inne mniejszości mieszkające w UK stoją murem w obronie swoich przedstawicieli. Od 2004 roku udowodniliśmy kilka razy, że zjednoczyć potrafimy się jedynie w obliczu tragedii i to tylko dużego kalibru, na przykład śmierci papieża lub katastrofy prezydenckiego samolotu. Zwykle siły wystarcza nam na zorganizowanie jakiegoś marszu, później wracamy do dobrze rozpoznanej strategii „nic mnie to nie obchodzi”. Autorka artykułu w dzienniku The Guardian kończy swój tekst wyrażając nadzieję, że polskie wojny, jak ta o krzyż, kiedyś się skończą, a Polacy zrozumieją, że takie podziały nie mają sensu. Może, choć na razie brak ku temu jakichkolwiek przesłanek. Błażej Zimnak www.thepolishobserver.co.uk |