Żony, matki i kochanki za granicą. Wyrwane kartki z życia... |
Jestem 37-letnia żoną, matką i kochanką zarazem, jak to możliwe? Sama nie wiem jak do tego doszło, ale stało się faktem.
r e k l a m a
Zobacz także: Przyjechałam na Wyspy siedem lat temu. Decyzje podjęłam dość szybko, ponieważ mąż, który tu już był od pół roku, bardzo za nami tęsknił... Po rozmowie z córeczką, która miała wtedy siedem lat spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadłyśmy do samolotu. To było wielkie przeżycie… Marzec, pogoda zimowo-jesienna, głodne i wymęczone przesuniętym kilka razy odlotem w końcu dotarłyśmy na miejsce. Wysiadając wzięłam głęboki oddech i miałam poczucie, że właśnie w tej chwili zaczynamy nowe życie, to co zostało za nami, miało się już nie zdarzyć i mogło już być tylko dobrze. Tyle wrażeń i emocji, czułam przeokrutny ból głowy, zmęczenie swoje robiło. Jednak czułam, że to co najlepsze dopiero przed nami, nowe nadzieje, plany, kochający mąż i uśmiech dziecka były dla mnie tym, co warte było takiej decyzji i poświęcenia. Każdego kolejnego dnia, gdy mąż pracował zwiedzaliśmy z córką okolice. Uczyłyśmy się życia w innym miejscu. Szkołę udało się z pomocą kuzynki męża i jej partnera załatwić bardzo szybko, po tym jak przyleciałyśmy w czwartek, to już w poniedziałek rozpoczęła naukę. Nowe koleżanki, nauczyciele – córka była pierwszą Polką otoczoną ludźmi mówiącymi w innym języku. Martwiłam się o nią, czy uda się jej zaaklimatyzować, ale z pomocą życzliwych nauczycielek pięknie wdrażała się w życie szkoły, a dodatkowe lekcje angielskiego pozwoliły jej dość szybko nawiązywać kontakt z dziećmi. Rozpierała mnie duma, gdy każdego dnia słyszałam jak używa nowe słowa. Byłam już spokojniejsza, bo wiedziałam, że sobie poradzi. Nasze dobre nastawianie sprawiło, że robiłyśmy krok za krokiem każdego dnia do przodu. Mąż pracował poza miastem, w którym mieszkaliśmy więc dojeżdżał. Mieliśmy się już o wiele bliżej i nie musieliśmy jak to bywało wcześniej w Polsce, stać godzinami pod budką telefoniczną by móc porozmawiać i nacieszyć się sobą. Ja zajmowałam się domem i dobrą kondycją emocjonalną córki i męża. Czułam się szczęśliwa. Kiedy nabrałam pewności, że mała odnalazła się w nowym otoczeniu, postanowiłam, że nadszedł czas bym i ja znalazła sobie jakieś zajęcie. W przeciwieństwie do mojego męża, nie znałam języka w ogóle, ale jakoś nie odstraszało mnie to by spróbować. Uważałam, że nauczę się go, kiedy będę przebywać więcej między ludźmi - słysząc jak rozmawiają i próbując robić to samo. Wierzyłam, że jeśli się bardzo chce to musi się udać. Tej wiary brakowało mężowi. Bał się zmienić pracę na tą bliżej nas, ponieważ uważał, że jego angielski nie jest dość dobry. Rozumiałam jego obawy, w końcu odpowiadał za nas, pracował sam. Miałam poczucie, że jest mądrym i zaradnym mężczyzną i byłam pewna, że to tylko kwestia dobrego podejścia. Chcąc mu to ułatwić wystawiłam siebie, jako cel na próbę. Nie mówiąc nikomu, nawet kuzynce, z którą się zaprzyjaźniłyśmy, przygotowałam sobie słówka i gotowe zdania na temat tego, że chce podjąć pracę. Chodziło o zatrudnienie w salonie, który znajdował się na drodze do szkoły. Założyłam coś oficjalnego, delikatny make up, uśmiech i w drogę. Do dzisiejszego dnia czule wspominam to zdarzenie. Późnym popołudniem czekając na telefon, opowiedziałam kuzynce co wymyśliłam, a ona zaskoczona uśmiechała się. Prace oczywiście dostałam, a mój nowy szef stwierdził, że determinacja i uśmiech z jakim go poprosiłam o nią, nie pozwolił mu odmówić, po prostu ujęłam go odwagą. W ten wieczór przyjechał również mąż. Podekscytowana i szczęśliwa tym co się wydarzyło, opowiadałam mężowi zapewniając, że tym bardziej on znajdzie nowa pracę. Za niedługi czas mieszkaliśmy już razem. Byliśmy szczęśliwi do czasu, aż zaczęło martwić nas to, że potrzebny jest nam samochód. Każda oferta pracy wiązała się z dojazdem. Widziałam jak mąż gaśnie i czuje się bezradny. Moje dochody nie były aż tak duże, by wystarczyło na wszystko, wiec i ja zaczęłam się martwić. Nie uwierzycie jednak co się stało dalej. Poszłam do pracy jak co dzień, jednak tego dnia byłam szczególnie przybita i zauważył to mój szef. Zapytał co mi jest i po chwili rozmowy wyjął z szuflady klucze do samochodu. Wręczając mi je powiedział, że jego pracownik ma się uśmiechać, a to na pewno będzie dobrym lekarstwem. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Kiedy skończyłam pracę biegłam do domu jak szalona, by przekazać wiadomość i klucze mężowi. Wszyscy nie mogliśmy uwierzyć w dobroć i bezinteresowność mojego szefa. Wspaniały człowiek pomógł tylko dlatego, bym się uśmiechnęła, a ja cieszyłam się, że to samo spotka mojego kochanego męża... anturium POLEMI.co.uk © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI.
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO! |
Bartec Design - Cięcie i grawerowanie laserowe Firma oferuje usługi cięcia i grawerowania laserowego nie... | Wózki widłowe, maszyny budowlane Praca stała i dodatkowa. Szukasz pracy, podnieś swoje kwalifikacje... | Paczki do Polski - AngliaPolska.pl ✔️ Paczki z Anglii, Szkocji, Walii do Polski £23.99 za 24.5kg -... |