Delegacja do Greathed i czerwona honda |
Pracodawca w Anglii, podobnie jak w kraju, ma prawo delegować pracownika na jakiś czas do innego miejsca pracy. To jest zazwyczaj ujęte w kontrakcie.
r e k l a m a
Zobacz także: Zostałem zawieziony ładnym białym mercedesem, należącym do głównej menadżerki. Dom, a właściwie imponujący dwór, niczym pałac, robi wrażenie, a początki jego sięgają XV wieku. W roku 1430 zwanym był The Monar of Ford. Architektura wnętrza nadaje się do kręcenia historycznych filmów, choć pokoje i wiele innych rzeczy zostało dostosowane do zadań domu opieki. Notatka o historii tego dworu, którą znalazłem w recepcji, wspomina, że rodzina Gaynesford, do której należała posiadłość, została prawdopodobnie pozbawiona jej za bunt przeciwko królowi Ryszardowi III. Zacząłem prace zaraz po przyjeździe, bo jak zwykle nie było dużo opiekunów i od razu trudności, gdzie toalety, gdzie są niezbędne rzeczy, ręczniki, czysta pościel, pojemniki na brudny. No i te trzy pietra. Pomimo windy, są kłopoty z odbieraniem dzwonków, karmieniem, itp. Co do samych czynności z rezydentem, to dużej różnicy nie ma, wynikają one z kondycji w jakiej on jest. Podam przykład: starszy rezydent, nazwijmy go Harry, siedzący cały dzień w pokoju, mówiący bardzo cicho, ledwo chodzi, niezwykle wymagający, przy którym dwóch opiekunów musi spędzić prawie godzinę rano. Umycie (albo prysznic), dobranie ubrania, uczesanie, usadowienie na fotelu, uporządkowanie rzeczy, zrobienie prawidłowo przedziałeku przy czesaniu, to nie lada sztuka. Kiedy ostatnio pracowałem z pielęgniarzem z Indii, a on właśnie robił ten przedziałek po raz trzeci, w końcu nie wytrzymał i ręce mu opadły, powiedział coś po hindusku, rzucił grzebień na podłogę po czym usiadł. Cierpliwość w tym zawodzie to chyba najważniejsza rzecz. Ci co pracują w opiece wiedza o tym dobrze. Po tygodniu główna menadżerka zabrała mnie z powrotem na trzy dni do mojego mieszkania, żeby odetchnąć po 47 godzinach pracy. Umowę mam na 42 godziny tygodniowo, ale gdy proszą o pomoc, bo nie ma opiekunów, trudno odmówić. Z drugiej strony kasa również potrzebna. Wracaliśmy droga na Tonbridge Wells i tam właśnie przytrafiła nam się stłuczka. Byliśmy na głównej drodze, a z podporządkowanej, bocznej dojeżdżała czerwona honda, kiedy spostrzegliśmy, że się nie zatrzymuje tylko wjeżdża na nasza drogę, moja menadżerka zrobiła skręt w prawo i szybko w lewo, aby nie zderzyć się z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem.Niestety kierowca hondy niezbyt mocno, ale uderzył w błotnik naszego białego mercedesa. Zatrzymaliśmy się, honda podjechała i wysiadł z niej mężczyzna o lasce. Przepraszając nas powiedział, że on ma 90 lat i nie "złapał nas w lusterku". No to wyjaśniło cale jego zachowanie na drodze. Obejrzeliśmy zderzak i na szczęście były tylko zarysowania, może trzeba będzie trochę malować. Miejcie się zatem na baczności, gdy tu w Anglii za kierownicą siedzi 90-latek. Zastanawiam się, czy w Polsce 90-latkowie też jeżdżą samochodami? Edward Jankowski POLEMI.co.uk © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI.
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO! |