O wulgaryzmach polskich i angielskich oraz o tym, jak ich używać... |
To nic dziwnego, że lądując na emigracji porównujemy. Porównujemy wszystko: jedzenie, pogodę, standard życia, urzędy, codzienne obyczaje itd. Ja, ponieważ zdążyłem już prawie wszystko porównać, spróbowałem ostatnio porównać polskie i angielskie wulgaryzmy. Bo nie oszukujmy się, jedną z pierwszych rzeczy jakich się na emigracji uczymy są właśnie różnej maści wulgaryzmy.
r e k l a m a
Zobacz także: Nie będę ich tutaj przytaczał, wszyscy je doskonale znamy, dla niewtajemniczonych jedynie dodam, że kolorytu tutejszym przekleństwom dodają lokalne dialekty, żeby chociażby wspomnieć bardzo popularne słowo na ‘f’, które inaczej wymawiane jest na południu, a inaczej na północy kraju. Ponieważ mieszkam w West Yorkshire, reginalnie obejmuje mnie krótkie ‘u’, zarówno w wyrazie na ‘f’, jak i w nieco mniej wulgarnym wyrazie na ‘b’ – tak na marginesie, to lubię to krótkie ‘u’ i świadomie przeklinam ‘po północnemu’. Wracając jednak do porównywania, to odnoszę wrażenie, że polskie wulgaryzmy wypadają zdecydowanie korzystniej na tle ich angielskich odpowiedników, nawet jeśli te angielskie używane są z polotem Gordona Ramsay’a. Przyznaję się bez bicia, że lubię sobie poprzeklinać, zarówno po polsku jak i po angielsku, a opanowanie wulgaryzmów w obcym języku jest rzeczą, z której jestem dumny i przy każdej możliwej okazji się nią chwalę. Ale jeśli ktoś sobie wyobraża, że to jest takie proste i że wystarczy obejrzeć kilka męskich filmów, żeby umieć sobie przekląć, to się głęboko myli. O tym jaki wydźwięk ma dane przekleństwo decydują w angielskim te wszystkie drobne dodatki jak: ‘off’, ‘up’, ‘on’, ‘in’, ‘out’ i trzeba ich umiejętnie używać, żeby poprawnie przeklinać. Innym zjawiskiem związanym z wulgaryzmami jest to, co moglibyśmy nazwać wymianą kulturową, bo wiadomo, tutejsi są ciekawi jak się klnie po polsku i się o to pytają. Czasami nawet dzieje się tak, że w trakcie najzwyklekszego dnia pracy, wśród szumu angielskiej konwersacji dobiega nas niezdarnie wypowiedziane ‘k@#%&’, a nawet czasami ‘p*&^%$#@’, i cieszy nas to niezmiernie, że nasi koledzy/koleżanki z pracy potrafią już kląć po polsku, a my w zamian otrzymujemy coraz to nowe wskazówki jak poprwnie używać angielskich odpowiedników. Dobrze jest tak sobie razem poprzeklinać, zintegrować się, podzielić się tą barwną stroną języka. Przypominać tutaj chyba nikomu nie muszę, ale wspomnieć należy, że niezależnie od tego jak bardzo lubimy kląć, niezależnie od tego jak dobrzy w tym jesteśmy, wulgaryzmów powinniśmy używać z umiarem i w odpowiednim do tego momencie - w przeciwnym wypadku przekleństwa tracą na swej mocy i rozmieniają się na drobne, a przecież nie o to w przeklinaniu chodzi. Klnijmy sobie zatem zdrowo, uczmy się jak kląć poprawnie w obcych językach, nie zapominając o naszych rodzimych przekleństwach, które – jak już wspomniałem na wstępie – są barwne, mają długą tradycję i pozwalają nam wyrazić całą gamę naszych emocjonalnych stanów, od radości i szczęścia aż po skrajne wku...rzenie. Grzegorz Przybyszewski POLEMI.co.uk © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI.
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO! |