piątek, 22 listopada 2024
Portal Informacyjny w UK, Wielkiej Brytanii | Polish Community Online in the United Kingdom

r e k l a m a  |





Polaków portret własny na Obczyźnie, czyli jak toczy się życie...
Polaków portret własny na Obczyźnie, czyli jak toczy się życie... Opisać życie przeciętnej Pani K. do łatwych zadań nie należy. Na podstawie życia wśród nie swoich, można wysnuć parę zastanawiających wniosków, o których przedtem nawet się nie myślało.

r e k l a m a




Zobacz także:
Emigracja – nowe życie

Ilu Polaków mieszka w UK, możemy dowiedzieć się nie tylko z powszechnych statystyk, ale także z własnego doświadczenia, zwłaszcza wtedy, gdy dane nam jest przekroczyć granice naszej Ojczyzny, którą – mimo decyzji emigracji – kochamy i szanujemy, a każdy czyni to na swój, jakże wielce wysublimowany sposób. Przeciętna Kowalska też kocha swój kraj (zbieżność imion i nazwisk w tym artykule niekoniecznie pokrywa się z faktami, przyjmijmy zatem że Pani K. to bohaterka naszych tutejszych opowieści) mimo że mieszka w UK już od 4 lat, 5 miesięcy i dwóch dni. Szybko mija ten czas, zwłaszcza tu, gdzie życie nabiera nowego wymiaru, gdzie doświadczasz nowych wrażeń, gdzie zmienia się już nie tylko styl życia, ale nawet i sposób myślenia. Nagle okazuje się, że to o czym czytałeś tylko w gazetach, siedząc w swoim przytulnym mieszkaniu w Polsce, tu jest na wyciągnięcie ręki: można to dotknąć, zbadać, poznać od podszewki z różnymi dla ciebie konsekwencjami. Wyliczać można bez końca jak wiele różni i dzieli ich od nas (Brytyjczyków od Polaków). Pewne jednak rzeczy stają się jak mantra życia, są uniwersalne dla wszystkich narodowości, jednostek bez względu na płeć, wiek, kolor skóry, czy wyznawaną wiarę. I wobec powyższego uwierz mi, że sprawa wagi zdrowia ponad wszystko jest równie cenna dla brytyjskiego żebraka siedzącego pod całodobowym sklepem jednej z bardziej znanych marek sieci sklepów w UK (wyobraź sobie, że i tu żebraka spotkasz także, a jakże!), jak i dla Twego sąsiada biznesmena, który kupił sobie właśnie najnowszy model Jaguara, czy Bentley’a. Zdrowie będzie także ważne dla Twego sąsiada z Azji oraz koleżanki z pracy, która wywodzi się, tak samo jak ty – z Polski. Podobnie rzecz ma się z miłością, przyjaźnią...

Miłość polsko-afrykańska w UK

Nie ulega wątpliwości, że na Obczyźnie miłość żongluje nami na różne sposoby, a historii szczęśliwych i nieszczęśliwych zdaje się być tu więcej, niż w spokojniejszej pod tym względem Polsce, w której przecież oprócz Polaków nie mieszka żadna inna narodowość (pomijam tu nieliczny procent napływowych ludzi w naszym kraju). I chociaż rozwiązłość takiego organu społecznego jak Rodzina w Polsce także jest widoczna, tu na Obczyźnie osiąga ona już chyba swoje apogeum, co nie nastraja na przyszłość nader optymistycznie. Pani K. niedawno zapoznała mnie z pewną młodą kobietą, której życie spisało ciekawy, acz jak na razie nie najszczęśliwszy scenariusz. A historia jej jakiś tysiące: ona z Polski, on z Afryki. Znajomość internetowa (przez internet oboje uczyli się języka angielskiego). Potem chęć wypraktykowania języka w życiu, spotkanie pierwsze, drugie, zakochanie się w sobie, ślub, wspaniałe dzieci, rozwód... Dziś Amelia (tak na imię ma bohaterka tejże miłości międzynarodowej) wychowuję dwójkę dzieci sama, ale jest w tym dzielna i cudowna. Stara się na co dzień o to, by jej dzieci były w przyszłości dobrymi ludźmi, dba o ich wykształcenie, przy niezliczonych obowiązkach domowych znalazła jeszcze czas i energię na pracę. Marzeniem jej jest zakupić w przyszłości, wcale niedalekiej, dom w UK... to dobre marzenie... ileż takich historii spisanych zostało w UK, a ile jeszcze będzie się toczyło? I jak wiele tych historii staje się udziałem nas Polaków, którzy emigrując w jakikolwiek obcy zakątek, jednocześnie bardziej otworzyło się na świat... i mimo różnic kulturowych, religijnych, społecznych, a nawet mentalnych w obliczu tych ważnych spraw (zdrowie, przyjaźń, miłość) wszyscyśmy tacy sami, a pieniądz, za którym każdy z nas tu przyleciał, wobec tych powyżej wymienionych cnót, odchodzi jakby na drugi plan, mimo że na co dzień staje się on dominującą mamoną, decydującą często o twoim powodzeniu w życiu.

Fotografia przedstawia Amelię z dwójką jej dzieci.

Przerost ambicji w obcych krajach

Kwestia tego w jaki sposób zarabiasz pieniądze nie stanowi już priorytetu, bo wielu z nas wpadło w sidła machiny z wielkimi, ostrymi trybikami, która zataczając co raz szybciej koła swego jescestwa, połyka nas na żywca. Niektórzy chcą coś tu zrobić ważnego, użyć nie tylko rąk, ale i mózgu. Uczynić świat piękniejszym, lub – co chyba najistotniejsze – pokazać, że co jak co, ale Polak potrafi! A potrafimy pójść z podwyższoną temperaturą do pracy, po to tylko, by jej nie stracić (to bardzo heroiczny wyczyn nadający się niemalże do zapisania w Księdze Rekordów Guinessa). Potrafimy też zakasać rękawy i pracować pięć razy szybciej niż ci, którzy są od nas bogatsi, nie robiąc nic, bo akurat państwo oferuje im tu przecież pełen asortyment finansowych podpór, które nazywają się benefitami. Niektórzy wykorzystują wypływający z uzyskania benefitu przywilej nicnierobienia, inni rzeczywiście na owe benefity zasługują, nawet jeśli pracują (chwała im za to!). Niedobrze się dzieje jednak, gdy ambicje w pracy przerastają oczekiwania, gdy uzbrajasz się w gruby, nieprzemakalny ich płaszcz w miejscu, w którym wcale nie pada i taki płaszcz ambicji jest ci zbędny. Przypomniało mi to pewną scenę, która wydarzyła się naprawdę, a która otworzyła mi (i rzecz jasna naszej bohaterce, Pani K.) oczy na polski ogólno-społecznościowy charakter.

Hala jakich tysiące. Praca taśmowa, grupki dziesięcioosobowe przygotowują towar po to, by złożyć go na paletę, której potem zawartość wielkimi ciężarówkami przetransportowana zostanie na półki sklepowe. Grupki różnią się od siebie. Jedna posępnie składa towar, milcząc jak roboty, które tylko mechanicznie, by nie rzec bezmyślnie, wykonują pracę. Druga pracuje solidnie, ale umila sobie czas głośnym śmiechem, mającym swe źródło w opowiadanych kawałach, w poczuciu humoru, w wesołym charakterze pewnej starszej wdówki, która straciwszy w Polsce pracę na dwa lata przed emeryturą (o zgrozo!), zleciała tu, by do końca pociągnąć jeszcze te nieszczęsne/szczęsne dwa lata. Trzecia grupka skrzywiona jakaś, pracująca równie solidnie jak ta z poczuciem humoru, ale patrząca spod byka, chyba jakaś zawistna (?) Atmosfera zależna od tego, do jakiej grupy trafisz (Pani K. i ja byłyśmy w tej roześmianej, o tyle lepiej dla nas). Nagle, przy końcu pracy ponura, bo zapewne zmęczona fizycznym wysiłkiem postać młodego chłopaka, szybko przemierza długą halę, by doskoczyć z nienadzka menadżera zmiany. Widzimy w oddali jak mówi coś do niego, gestykulując zamaszyście rękami i pokazuje niekulturalnie palcem na naszą najbardziej roześmianą grupę z hali. Najwidoczniej nie przypadł mu do gustu uśmiech w pracy, uznał może, że co poniektórzy wykonując tak poważne zajęcie jak układanie towaru na palety, śmiechem nie dostosowują się do poziomu wykonywanego zadania. W obliczu tej sytuacji, nie czekając na reprymendę z ust menadżera, Pani K. pośpiesznym krokiem doszła do przygarbionej postaci chłopaka i – ku zaskoczeniu wszystkich tych, którzy to słyszeli – powiedziała: „Naskarżyłeś na nas? A co Ciebie tak w tej Anglii ambicja roznosi? W Polsce też tak ambicją szafowałeś? Wiesz... myślę, że gdyby Polacy byli w swoim kraju ambitni tak, jak w tym, dziś nikogo z nas by tu nie było, bo nie mielibyśmy już takiej potrzeby!’’. Odwróciła się na pięcie, a przygarbiona postać chłopaka zgarbiła się w tej jednej chwili jeszcze bardziej, zaczął się robić jakiś mały, malutki, maluteńki... nie spodziewał się słów, które uderzyły go zbyt szybko i dobitnie. Menadżer, nie rozumiejąc co Pani K. do niego rzekła, dał znać tylko ręką, że wszyscy kończą na dziś pracę i mogą już iść do domu.

Dajcie nam się w życiu dorobić!

Dobrze, że dziś tam nie pracuję. Dobrze, że poukładało się na tyle lepiej, że nie trzeba już pracować w halach, fabrykach, z ludźmi, dla których ambicja jest ważna, ale tylko w obcym kraju, ale broń Boże! - nie w swoim. Na temat pracy ‘fabryczanych’ można pisać obszerne artykuły, bo... ciekawe pracują tam osobowości, każdy jest inny, a łączy nas tam jedno: pieniądz. Nawiązują się także przyjaźnie, sympatyczne znajomości, niewygodne relacje... Pani K. od samego początku przypadła mi do gustu. Rozumiałyśmy się w lot i mimo zmiany pracy przeze mnie, do dziś utrzymujemy przyjazne stosunki. Jeszcze trochę czasu minęło zanim opuściłam mury fabryk i hal... jeszcze zdążyłam poznać Polaków tak zwanych ambitnych inaczej, którzy pracowali także i po to, by popisać się przed Brytyjczykami fizyczną wytrzymałością. Jeszcze zdążyłam nie raz usłyszeć rozmowy, które za każdym razem poszerzały mi horyzont obrazu polskiej społeczności w UK. Pozwolę sobie przytoczyć tu jeszcze jedną luźną, prawdziwą historię, która stała się powodem zniesławienia Pani K. w halowym środowisku. Słuchając biadolenia kobiet w wieku naszych mam, straciła cierpliwość i spokojnie, ale z odwagą w głosie rzekła do nich: „Wy to chociaż swoje już mieszkania kupione w Polsce macie. A co mają mówić młodzi ludzi, wasze dzieci? Młode pokolenie może nie dorobi się w dzisiejszych warunkach tego, co Wy już macie. Wy powinniście już nie pracować. Swoje już w życiu przepracowałyście, macie swoje emerytury, macie już swój jakiś tam pewny grosz i własne cztery kąty, więc nie zabierajcie pracy nam młodym, a jeśli już pracujecie, to chociaż przestańcie tak ciągle narzekać”. Pamiętam miny tych kobiet, do których skierowano te słowa. Zbladły, a niektóre i zzieleniały nawet. Przez pierwsze sekundy zapanowała cisza, a potem salwa ostrego ataku uderzyła Panią K., bo jakaż to była wielka obraza majestatu, że ona, młoda śmiała w taki sposób odezwać się do starszych pań, umniejszając im przede wszystkim szacunku i honoru. I szkoda tylko, że wówczas żadna z nich nie pomyślała, że w dobrej wierze to powiedziane zostało: kobiety, które chorują, lub zwyczajnie fizycznie są słabsze od młodego pokolenia, nie powinny już pracować (zwłaszcza, gdy są na emeryturze), i tyle!

Polak potrafi!

Fotografia została wykonana podczas trwania jednej z wielu sesji Bristolskiej Braci Fotograficznej (BBF) i przedstawia jedną z członkiń tejże grupy.
Od "fabryczanych" prac minęło już trochę czasu. Powolutku, dzięki ambicji (czyt. tej na właściwym miejscu) robi się tu to, co się lubi, to, co realizuje, spełnia i wzbogaca. Pierwszą z takich ważnych spraw jest możliwość kontynuowania w UK swego wyuczonego zawodu. I tym sposobem trafić można na ludzi, którzy pomogą, wesprą, którzy wykonując pracę nawet i się pośmieją. Ja mam to szczęście, że mogę pracować w polskiej sobotniej szkole, która obecnie liczy prawie 200 dzieci w wieku od 4 – 17 lat. Jesteśmy jedną z kilkudziesięciu szkół działających na terenie UK. Jesteśmy jako nieliczne szkoły zarejestrowane w OFSTED (odpowiednik Polskiego Ministerstwa Edukacji). Nasza placówka ma za zadanie utrzymanie polskości w młodym pokoleniu, mieszkającym w UK. Uczymy nie tylko pisania i czytania, ale zaznajamiamy uczniów z różnymi formami sztuki: od literatury poprzez film, na sztukach plastycznych, wizualnych zakańczając. Tu znaleźli swoją zawodową posadę osoby, które mają wyższe wykształcenie i które chcą swą wiedzę spożytkować w UK w bardziej aktywny sposób. Dla chcącego nic trudnego, więc jednak można, nawet bez biegłej znajomości języka realizować się w swoich ‘przywiezionych’ z Polski zawodów.
Fotografia przedstawia urokliwe bristolskie miejsce. To jedna z wielu fotografii pokazanych na wystawie BBF.
Zarówno ciągłość zawodowa, jak i utrzymanie pasji stanowią przyjemne dodatki do często zabieganego tu życia. Dzięki tym dwóm czynnikom (praca w swoim zawodzie i pielęgnowanie zainteresować) egzystencja w obcym dla nas kraju może być bardziej przyjemna. Dowodem na to (oprócz uczestniczenia w życiu polskich szkół na obczyźnie) niech będzie fakt, że w Bristolu Polacy założyli bodajże jedyną oficjalną grupę w całym UK, która postanowiła zrzeszać adeptów fotografii! To tak zwana Bristolska Brać Fotograficzna, która mimo iż istnieje niecały rok, pochwalić się może już jedną wystawą prac członków tejże grupy. A to nie koniec! Warsztaty, wspólne fotografowanie, dyskusje na temat sztuki zdjęć – wszystko to dla umilenia czasu, dla zrobienia czegoś ponad zarabianiem pieniędzy...
r e k l a m a



Trochę filozofii na the end

Opisać życie przeciętnej Pani K. do łatwych zadań nie należy. Na podstawie życia wśród nie swoich, można wysnuć parę zastanawiających wniosków, o których przedtem nawet się nie myślało. Pierwsze: kwestia tego kim jesteśmy tu dla siebie samych, a kim dla nich. Druga: czy zamierzamy wrócić do Polski, czy zostać tu na stałe... Jedno jest pewne: jeżeli chcemy tu rzucić swą kotwicę, musimy znać swą wartość na tyle, by wysokie fale nie porwały naszego okrętu. Najlepiej byłoby dryfować tu spokojnie... i tego sobie nawzajem pożyczmy. Autor artykułu: Sylwia Łakoma


Autor artykułu: Sylwia Łakoma
POLEMI.co.uk

Linki sponsorowane
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO!

 

PASAŻ POLEMI - OFERTY SPECJALNE


Empire Traininig Services
Kursy i szkolenia na maszyny budowlane - Koparki, Wywrotki, Walce,...

Bartec Design - Cięcie i grawerowanie laserowe
Firma oferuje usługi cięcia i grawerowania laserowego nie...

Polski prawnik w UK
Sintons to kancelaria adwokacka w UK świadcząca pomoc prawną od...

Holy Tours
Polskie Biuro Turystyczno – Pielgrzymkowe Holy Tours powstało z...

Pozostałe oferty

Contact for Lenses Contact for Lenses
Soczewki kontaktowe w niewiarygodnie niskich cenach -...
Furniture4less (Polskie sklepy)
W naszym sklepie Furniture4Less.eu znajdziesz dokładnie...
JK Advice Centre (Doradztwo)
Coronovirus - straciles prace? Nie masz na czynsz, rate...
Creative Labs Creative Labs
Odtwarzacze MP3, przenośne centra rozrywki, głośniki...