Wojna polsko-polska... Czy Polacy się opamiętają i powróci rozsądek w narodzie |
Schyłek XVIII wieku jest dla Polaków synonimem zdrady, osamotnienia i utraty państwowości. Dokonał się ostateczny rozbiór I RP. Powrót Polski na mapę Europy nastąpił dopiero po 123 latach. W tym czasie rozwój nauki i techniki doprowadził do powstania wielkich manufaktur.
r e k l a m a
Zobacz także: Obraz społeczeństwa polskiego przed upadkiem I Rzeczypospolitej Społeczeństwo polskie doby przedrozbiorowej można podzielić na trzy grupy, których udział procentowy był niezwykle zróżnicowany. Najmniej liczną była szlachta polska, która decydowała o losach Rzeczypospolitej. Szlachta pełniła rolę kierowniczą w państwie i uważała się za jedyną warstwę zdolną do decydowania o jego polityce, ustawodawstwie i o tym, co jest lub nie jest zgodne z interesem narodowym. Drugą warstwę stanowiło mieszczaństwo. Choć zamożne i częstokroć wpływowe, nie zdołało sobie wywalczyć pozycji równorzędnego partnera panów szlachty. Trzecią i najliczniejszą warstwę społeczną stanowili chłopi. Była to grupa zepchnięta na margines społeczeństwa, obciążona wieloma przymusowymi pracami, a jednocześnie bez prawa głosu w sprawach dotyczących własnego państwa. Dla nich I Rzeczypospolita była wyłącznie "pańską Rzeczypospolitą". Naturalnym więc było, że chłopi zastąpili więzi narodowe na więzi regionalne czy kościelne. W taki oto sposób funkcjonowało państwo chłopskie w państwie rządzonym przez szlachtę. Dwa światy, które żyły własnym życiem i własnymi sprawami. Przebiegunowanie warstw społecznych W 1795 roku obszar I Rzeczypospolitej został podzielony pomiędzy trzech zaborców i każda z tych części zaczęła żyć własnym życiem. Oczywiście rozwijały się one w różnym tempie i w rozmaity sposób, zależnie od polityki tej monarchii na terenie której się znajdowały. Niemniej jednak we wszystkich przypadkach rozpoczął się proces industrializacji i wzrostu produkcji agrarnej. Te z kolei doprowadziły do ukształtowania się stosunków kapitalistycznych. Chłopi zostali uwłaszczeni i stali się panami dla samych siebie. Wszystkie te zmiany doprowadziły do zburzenia dotychczasowych stosunków panujących w społeczeństwie. Powstała klasa robotnicza, a burżuazja pomnożyła majątki i uzyskała ogromne wpływy na poszczególnych terenach. Tym samym nastąpiła stopniowa marginalizacja pozycji zajmowanej przez szlachtę. Pozycja ta została dodatkowo osłabiona przez nieudane powstania narodowe w wyniku których chłopi byli skłonni bardziej zaufać dobremu cesarzowi niż szlachcicowi. Dobiegał końca model państwa, w którym szlachta posiadała pozycję dominującą i kierowniczą. Każda kolejna dekada uświadamiała wszystkim, że państwo polskie, jeśli kiedyś się odrodzi, będzie już innym państwem, w którym szlachta nie powróci do władzy. Rozdźwięk wewnątrzspołeczny podsycała jeszcze inna kwestia. Wśród chłopów narodziła się emancypacja religijna. Chłopi, choć nie tylko oni oczywiście, pozostając przez 123 lata pod wpływem protestanckich Prus, prawosławnej Rosji i katolickich Habsburgów, często nieświadomie chłonęli nową kulturę i zwyczaje, również te związane z religią. W wielu umysłach powstało ziarno niepewności, czy katolicyzm jest jedyną słuszną religią, czy może religia zaborcy oferuje łatwiejszą drogę do zbawienia duszy? Kiedy ziarno zaczęło kiełkować, część społeczeństwa wyzwoliła się z dominacji monokultury zastępując ją wielokulturowością, otwartością na odmienności i rozszerzoną tolerancją. Sanacja versus Narodowa Demokracja Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku rozpoczęła się walka polityczna pomiędzy dwoma głównymi obozami politycznymi, które forsowały własną wizję państwa. Ich głównymi przedstawicielami byli Józef Piłsudski i Roman Dmowski. Narodowa Demokracja była nastawiona prorosyjsko, sprzeciwiała się wyjściu Polski poza linię Curzona i widziała Polskę ujednoliconą językowo i religijnie. Tymczasem Piłsudski uważał, że Polska musi być w posiadaniu ziem wykraczających poza linię Curzona, a polityka polska nie może być poddana rosyjskiej. Hasło sanacji (z łac. uzdrowienie) promowane przez Piłsudskiego miało na celu moralne uzdrowienie życia politycznego. Niestety wiązało się również z bezpardonową likwidacją wszelkiej opozycji. Kolejno doszło do przejęcia władzy przez Piłsudskiego i jego zwolenników w wyniku przewrotu majowego. W tym czasie narodziło się wiele partii politycznych, odłamów partyjnych i niezliczona rzesza polityków, którzy stali po różnych stronach barykady. Społeczeństwo polskie podzieliło się na "My i Wy". Ułańska fantazja Polaków i powiązane z nią zamiłowanie do stawiania czoła wrogom, choćby najbardziej wyimaginowanych, doprowadziła do kolejnych i trwałych rozdźwięków w społeczeństwie. Następnym etapem podziałów były wizje Polski powojennej i linii postępowania w stosunkach z aliantami i ZSRR. Rząd gen. W. Sikorskiego przebywający we Francji, a następnie w Londynie był niejednokrotnie narażony na silną krytykę ze strony prezydenta. W. Raczkiewicz i politycy skupieni w "bloku prezydenckim" nie chcieli przyjąć do wiadomości, że Polska jest zbyt słabym krajem, żeby wpływać na mocarstwa zachodnie w kwestii powojennych losów Polski i Europy. Odrzucali możliwość współpracy i rozmów z Sowietami, a tymczasem ZSRR rósł w siłę i stał się głównym rozgrywającym w stosunkach międzyalianckich. Śmierć gen. Sikorskiego i jego próba dojścia z Sowietami do trwałego porozumienia polsko-sowieckiego w kwestii granic i ułożenia dobrosąsiedzkich stosunków odeszła w zapomnienie. W konsekwencji Polsce zostały narzucone nie tylko nowe granice państwowe, ale również ustrój polityczny. Kolejny podział Polaków Po II wojnie światowej i przejściu Polski w strefę wpływów ZSRR rozpoczęły się kolejne rozdźwięki w narodzie. Społeczeństwo przez kolejne 44 lata było podzielone na tych, którzy wiernie współpracowali ze Związkiem Radzieckim i na tych, którzy gardzili tą współpracą i czekali na dogodną chwilę, żeby zrzucić obce jarzmo. W kraju nie brakowało agentów, donosicieli i innego rodzaju współpracowników władzy komunistycznej, która zasiała nieufność Polaków do… Polaków. Ta nieufność, podejrzliwość o złe zamiary i obawy przed zdradą, choć dzisiaj kompletnie nieaktualne i chwilami fantastyczne, zbierają ogromne i smutne żniwo w narodzie polskim. Podzielone jest społeczeństwo w kraju, jak i wielomilionowa rzesza Polaków przebywających na emigracji. Emocje coraz częściej sięgają zenitu i szaleństwa. Rozpoczęta niedawno walka na "My i Wy" pomiędzy obozem braci Kaczyńskich, a Platformą Obywatelską nasiliła się po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego w wypadku lotniczym na terytorium Rosji. Jego postać została podniesiona do poziomu marszałka Piłsudskiego. Prezydent Kaczyński został przez jakąś część społeczeństwa uznanym obrońcą polskości, który poległ na służbie. Tymczasem Polska nie jest zagrożona militarnie, ani finansowo, ale to chyba nie ma większego znaczenia. Umysły Polaków są rozpalone i podsycane przez odpowiednie media, które nimi kierują. Odnosi się wrażenie, że obecna Polska to beczka prochu, na którą wystarczy rzucić jedną iskrę, a rozpocznie się walka na śmierć i życie. Walka, w której Polak wystąpi przeciwko innemu Polakowi, w której nie będzie się liczyło dobro kraju, ale walka o poglądy własne lub tych, których popieramy. A przecież już dawno temu jeden z naszych Rodaków napisał "byłaś pawiem i paugą narodów…" Czy Polacy się opamiętają i powróci rozsądek w narodzie, trudno zawyrokować w chwili obecnej. Nieporozumienia, wzajemne uprzedzenia i niechęć Polaków do samych siebie prowadzi do coraz mocniejszych pęknięć i podziału na prawdziwych i mniej prawdziwych Rodaków. Ci prawdziwi, stoją przed Pałacem Namiestnikowskim, zapalają znicze przed pozostawionym tam krzyżem, odśpiewują "Boże, coś Polskę" i głośno odmawiają kolejne tajemnice różańca. Ci nieprawdziwi, to Żydzi, masoni, wykształciuchy, "małpy w czerwonym", ateiści, komuniści, geje, liberałowie i jeszcze parę innych grup. Co najgorsze w całej tej smutnej historii, w kraju nie ma dzisiaj przywódcy na miarę Bolesława Szczodrego, który potrafił wymierzyć sprawiedliwość biskupowi, gdy ten wszedł w konflikt z królem. Władza próbuje porozumieć się z elitą kościelną, a ta z kolei próbuje wywierać największy z możliwych wpływ na słabą władzę. W efekcie część Polaków zastanawia się, czy żyje w Polsce, czy może w Watykanie. Trudno więc udawać zdziwienie, że ponad milion Polaków wybrała emigrację w Zjednoczonym Królestwie, kilka lub kilkanaście milionów w Stanach Zjednoczonych, a dziesiątki i setki tysięcy wybierają Skandynawię na swój nowy dom. Robert Binkowski www.kobietawuk.info |