Wszystkie zabawki wszechświata, czyli rodzice na straconej pozycji |
- Chcę to, to i to! Chcę mieć wszystkie zabawki wszechświata! - entuzjastycznie wykrzyknęła moja córka, oglądając kolejny dziecięcy kanał, który tylko pozornie jest kanałem dziecięcym, gdyż w rzeczywistości jest kanałem reklamowym, gdzie w krótkich przerwach emitowane są programy dla dzieci.
r e k l a m a
Zobacz także: Tyle lat zajęło ci zrozumienie mechanizmów działania świata reklamy i marketingu, może nie tyle zrozumienie, bo w końcu skomplikowane to nie jest, co raczej uodpornienie się na nachalnie wysyłane zewsząd, przemycane na milion sposobów polecenie "KUP!!!". Kup i zadłuż się, zadłuż się byś mógł kupić więcej, żyj tak byś mógł kupować, zarabiaj byś mógł kupować, dokupuj to, co niezbędne do tego, co już wcześniej kupiłeś, kup i wymień na nowsze... i tak bez końca. U podstaw tego zjawiska leżą pewnie jakieś zdrowe zasady zwykłego powiadamiania klienta o tym, że ktoś coś wytwarza i można to od niego kupić. Jednakże wszystko to, co było kiedyś proste i zrozumiałe zdążyło się już dawno pokomplikować i oto zamiast zwykłej informacji mamy globalną kulturę wszechobecnej reklamy. Ty radzisz sobie z tym świetnie, bo głupi nie jesteś, swoje wiesz i nie poddając się reklamowym magikom kierujesz się zdrowym rozsądkiem dokonując codziennych zakupowych wyborów - tak ci się przynajmniej wydaje. Z dala trzymasz się od reklamy, prawie nie oglądasz telewizji, a w przeglądarce instalujesz sobie antyreklamową aplikację. I taki reklamowo "nieprzemakalny" radzisz sobie w tym konsumpcyjnym świecie dopóki... no właśnie, dopóki nie wyjrzy na świat twoje z utęsknieniem wyczekiwane potomstwo. - I want every toy in the whole universe !!! – krzyczy moja anglojęzyczna córka, a podejrzewam, że w swoim krzyku nie jest odosobniona. Może to i jest "ok", że dorosłym robią wodę z mózgu, bo niby mogą wybierać... ale dziecko? Czyż nie jest zwykłym "k*@!%&[!]em" to karmienie dzieci reklamą i wychowywanie ich na idealnych konsumentów, którzy chcą, chcą, chcą i to chcenie z wolna staje się sednem ich przyszłej egzystencji? "Twoje dziecko nie musi przecież oglądać telewizji" - powiedzą co niektórzy, choć dobrze wiedzą, że to jest prawie niemożliwe. A może tak właśnie należałoby zrobić? Ja osobiście już kompletnie nie potrzebuję telewizji, bo wszytko mam w sieci, a nowy telewizor kupiłem - o zgrozo! - dla dziecka. Mówiąc szczerze nie chciałbym skazywać mojej córki na "antytelewizyjne dziwactwo", nie chciałbym, by w gronie swoich rówieśników czuła się wyobcowana i, gdy zapytana przez swoje koleżanki czy oglądała to czy tamto, albo jaki jest jej ulubiony program, musiała ze smutkiem stwierdzić: "... bo my w domu nie mamy TV". Do wszystkich tych, którzy dzieci jeszcze nie mają, a mieć będą: Jeśli przed oczami stają wam urocze obrazki, jak to prowadzicie ze swoimi kilkuletnimi dziećmi mądre rozmowy, w których objaśniacie im świat, to wiedzcie, że to jedynie wasze sentymentalne złudzenie, bo to co was czeka, to nieustanne: "Nie, nie mogę ci tego kupić", "Nie, nie mam pieniędzy", "Nie, nie teraz, nie dzisiaj.... nigdy". Przesadzam? Może i przesadzam... ale czy na pewno? Wiem, że zabrzmi to jak ględzenie zgorzkniałego starca, ale w naszych czasach... no właśnie, w naszych czasach nie było reklamy, była komunistyczna propaganda, ale kilkuletnim dzieciom to raczej nie przeszkadzało. To wychowanie na reklamie, to w zasadzie coś nowego, nowy eksperyment o nieprzewidywalnych skutkach. Co przyniesie, czy przyniesie pokolenie doskonałych konsumentów o umysłach gotowych podążyć za każdą nowością, a może wręcz przeciwnie, pokolenie które, jak to często się dzieje, porzuci to czym było karmione w dzieciństwie i zwróci się przeciwko konsumpcji i napędzającym je korporacjom. Ja wolałbym zdecydowanie ten drugi scenariusz, w którym ci, którzy chcą sprzedawać więcej i więcej giną pokonani niejako swoją własną bronią. Zanim jednak nastąpi ta antykonsumpcyjna rewolucja, gdy po raz kolejny usłyszę z ust mojej córki, że pragnie każdą zabawkę we wszechświecie, poczekam na odpowiedni moment, usiądę, pomyślę i spróbuję przekazać jej, w jak najbardziej przystępny sposób, jak to jest z tym chceniem, jak to jest z tym kupowaniem i jak to jest, gdy jedną kartę kredytową trzeba spłacać drugą i trzecią, i że jedynym miejscem, gdzie w nieograniczony sposób można pomnażać pieniądze są banki, ale one leżą za siódmą górą i siódmą rzeką i dostęp do nich mają tylko nieliczni, ściśle wyselekcjonowani tatusiowie i jest ich bardzo, bardzo mało... jeden procent - jeden przeklęty, odpowiedzialny za te wszystkie głupie reklamy procent. Grzegorz Przybyszewski POLEMI.co.uk © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI.
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO! |