Kilka słów o dyskretnym uroku polskiej tolerancji... |
Uchodzimy w świecie za naród ksenofobiczny, zamknięty na inne kultury i nacje, skażony niechęcią do wyznawców innych religii niż katolicka, w ocenianiu nie-Polaków często posługujemy się stereotypami. Tymczasem rezultaty różnych badań wskazują, że wcale nie jest tak źle, mało tego – jeśli chodzi o poziom tolerancji sytuujemy się pośród krajów Unii Europejskiej na całkiem przyzwoitej pozycji.
r e k l a m a
Zobacz także: Zaczęło się od Żydów Niemal od początku swoich dziejów Polska była jednym z najbardziej przyjaznych państw dla przybyszów z zewnątrz. Takim przykładem może być napływ ludności żydowskiej, który rozpoczął się już XI stuleciu, kiedy zmuszona była uchodzić przed prześladowaniami z państw obecnie będących wzorem tolerancji. Po koniec XV wieku społeczność żydowska liczyła 30 tysięcy, ale dwa wieki później Żydów było już 10 razy więcej, a przed samym wybuchem II wojny światowej było ich prawie 3,5 miliona. To mówi samo za siebie – gdyby ówczesne społeczeństwo było nietolerancyjne, Żydzi unikaliby Polski jak ognia, nie wnosząc tym samym tak znaczącego wkładu w naszą kulturę, w obyczajowość, język itp. Ale nie tylko Żydzi, bo przecież dotyczy to również i innych narodów: Litwinów, Rusinów, Tatarów, Ormian, Niemców, Holendrów, czy Szkotów. Osiedlali się na terenach ówczesnej Rzeczpospolitej, tworząc niezwykłą mieszankę kulturową i etniczną. Taki stan rzeczy był skutkiem mądrej polityki władców Polski, którzy do sprawnego zarządzania państwem potrzebowali spokoju w swoimi dominium, w ich interesie było bowiem, by społeczeństwo integrować lub przynajmniej zapewnić pokojową koegzystencję. Trzeba też jednak wspomnieć, że wiele z ówczesnych narodów zasiedlających wtedy Polskę nie miało świadomości narodowej, bo ta w niższych warstwach społeczeństwa zaczęła się kształtować dopiero w XIX stuleciu. Można bez zbytniej przesady rzec, że Polska przez setki lat była swego rodzaju „unią europejską”. Zmieniło się to po wojnie, kiedy kraj nasz stał się częścią bloku sowieckiego – Polska przestała być „rzeczpospolitą narodów”, a stała się państwem jednolitym etnicznie, jak zresztą większość państw tego obozu, wyłączając ZSRR. Kilkadziesiąt lat komunizmu i jednolitości etnicznej sprawiło, że następne pokolenia zostały pozbawione możliwości życia w wielokulturowym świecie, co zaowocowało wyobcowaniem się oraz zamknięciem na innych. Czy można więc winić nas do końca za to, że niejednokrotnie ostatnimi czasy przyklejano nam łatkę ksenofobów? Siebie też nie tolerujemy Profesor Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego, twierdzi jednak, że Polacy są nietolerancyjni, ale nie wynika to z postaw rasistowskich, lecz jest rezultatem „postawy uprzedzeniowej”. Według niego, nas Polaków „cechuje wrodzone podejrzenie złych intencji w kontaktach z drugim człowiekiem”. Tak więc nie tylko czyjaś odmienność budzi naszą nieufność, ale odczuwamy ją również w stosunku do siebie. Nasze zamykanie się wynika z braku pewności własnej tożsamości i niskiej samooceny narodowej. Można więc rzec, że Polacy w swojej nietolerancji są „sprawiedliwi”, bo nie tolerujemy żadnej odmienności, w tym również własnej. Z kolei prof. Magdalena Środa twierdzi, że wśród Polaków ciągle żywy jest mit XVI- i XVII-wiecznej wielonarodowej, tolerancyjnej Rzeczpospolitej. Mit ten ma się dobrze i konserwuje w nas przekonanie, że jesteśmy narodem tolerancyjnym. Mając zakodowane to przekonanie nie zauważamy narastających zjawisk ksenofobii, czy nacjonalizmu w naszym kraju – tak mocno tkwi w nas ten mit. W jednym z programów Tomasza Lisa, pochodzący z jednego z państw afrykańskich dr Richard Mbewe, ekspert ekonomiczny, występujący często w programie telewizyjnym „Plus minus”, powiedział, że o wiele bezpieczniej niż obecnie czuł się w PRL. Stwierdził, że jest to wynik większej wolności, niż ta, która miała miejsce w PRL. Ludzie przestali obawiać się konsekwencji za różne czyny, również i na tym polu. Kiedyś krzyczałem: "Sędzia – Żyd!" Patrząc przez pryzmat rasistowskich ekscesów na polskich stadionach, nagłaśnianych – słusznie zresztą – przez prasę, można odnieść wrażenie, że Polska to wulkan kipiący rasizmem. Przez takie publikacje, których nie równoważą inne, można nabrać fałszywego przekonania, że w Polsce rzeczywiście kwitnie rasizm i ksenofobia. Większość mediów zdaje się nie dostrzegać różnych oddolnych inicjatyw wypływających – co istotne – ze środowisk młodzieżowych, w tym również kibiców, które wypowiedziały walkę tym złym zjawiskom. Warto również poczytać wypowiedzi na forach internetowych, pojawiające się po każdym incydencie o zabarwieniu rasistowskim – głosy potępiające takie zdarzenia i postawy stanowią niemal sto procent wszystkich postów. Trudno też nawet w polskiej prasie brukowej spotkać jawnie rasistowskie, czy ksenofobiczne treści, jakie można znaleźć chociażby w brytyjskim wysokonakładowym „Daily Mail”, a z rzadka nawet w tak szacownym dzienniku, jak „The Times”. - Tak naprawdę, to nigdy się nie zastanawiałem nad tym, czy jestem tolerancyjny, czy nie, zresztą nawet nie wiedziałem co to słowo znaczy. Jeszcze w Polsce, to na meczach krzyczałem: „sędzia Żyd”, albo „Widzew - Żydzi”, ale nigdy Żyda na własne oczy nie widziałem. Jak w drużynie przeciwnej grał jakiś Murzyn, to wrzeszczałem wraz innymi, że asfalt powinien leżeć na ulicy. Później jak tu przyjechałem, to zdarzyło mi się pracować u Żydów, takich prawdziwych, co mają brody i loczki na skroniach, chodzą ubrani na czarno i w kapeluszach. Normalni ludzie, niektórzy to nawet trochę polski znają, a że trochę inaczej się zachowują? Polacy też nie są wszyscy jednakowi. – mówi 24-letni Sebastian z Łodzi, mieszkający w Londynie od czterech lat. Ewelina pochodzi z małego miasteczka na Mazowszu, studiowała psychologię w Warszawie, po dwóch latach urlopowała się, żeby zarobić na kontynuowanie nauki. Przyjechała do pracy do Londynu. - Ja myślę, że tak naprawdę to niewielu ludzi jest rasistami czy ksenofobami z przekonania, o takich a nie innych postawach decyduje strach przed czymś nowym, nieznanym, innym. Kiedy zamieszkałam w Warszawie też byłam zakompleksiona, jako prowincjonalna gęś czułam się gorsza, nienawidziłam wtedy wszystkich warszawiaków, uważając ich wszystkich jak leci za zarozumialców. Po dwóch latach to się zmieniło. Teraz u wielu rodaków mieszkających w Londynie widzę, że ich postawa w stosunku do innych nacji i kultur ewoluuje, po prostu zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że świat nie jest jednolity. Do tych „wielu Polaków”, o których z przekonaniem mówi Ewelina, na pewno nie należy Bogdan, który już siódmy rok przebywa na Wyspach, pracując jako hydraulik w angielskiej firmie. Jestem tu siedem lat, ale z rok na rok coraz bardziej mnie denerwują i Anglików, którzy pracują ze mną, też. Tolerancyjna większość Badania jednak mówią, że tacy, jak Bogdan, stanowią w naszym kraju zdecydowaną mniejszość. W Polsce w ramach programu European Social Survey 2006/7 przeprowadzono badania, zwracając się do respondentów z pytaniem, czy czują się dyskryminowani w kraju, w którym obecnie mieszkają. I tak: w Polsce dyskryminowanymi poczuło się 5% respondentów, czyli mniej niż wynosi średnia europejska - 6,5% (jej wielkość obliczono na podstawie wyników z 17 europejskich krajów). Wypadamy całkiem dobrze jeśli chodzi o Indeks Tolerancji (WVS) stworzony na użytek badań. W skali od 0 do 5 (zero to najwyższy, a 5 to najniższy poziom tolerancji) wartość dla Polski wyniosła 1,7, co usytuowało nas w tej „dobrej” czołówce. Według badań CBOS, wśród państw Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Słowacja, Węgry, Polska) jesteśmy najbardziej otwarci na imigrantów, blisko 70 procent jest za otwarciem granic dla obcokrajowców. Odstajemy od tych państw in plus dość sporo, bo o 20-30%. Dodajmy jeszcze, że w Polsce tylko 4,6% badanych nie godzi się na żadną formę emigracji, a w pozostałych państwach europejskich aż 8%. Taki stan rzeczy potwierdzają również niedawne badania przeprowadzone przez Instytut Spraw Publicznych. Według nich, znajdujemy się w czołówce państw tolerancyjnych, wyprzedzając również takie kraje, jak Włochy, Niemcy, czy Austrię (jedno z ostatnich miejsc), bądź Słowację, Czechy oraz Węgry (ostatnie miejsce). Miejmy nadzieję, że jest to wynik rzeczywistej otwartości Polaków, a nie skutek braku w przeszłości doświadczeń z emigrantami. The Polish Observer / POLEMI.co.uk © Wszystkie prawa zastrzeżone. Całość jak i żadna część utworów na POLEMI.co.uk, nie może być rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i sposób bez zgody Redakcji POLEMI.
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO! |
Polskie meble - SPLENDO FURNITURE Firma SPLENDO FURNITURE zajmuje się sprzedażna polskich mebli na... | TONIO MIĘDZYNARODOWE PRZEKAZY PIENIĘŻNE TONIO - Przekazy pieniężne z Wielkiej Brytanii do Polski i z... |